20.01
-Aśka nie. Nie wrócę do niego.- moja przyjaciółka nie mogła zrozumieć mojej decyzji. Ona nie wie jak to jest gdy wszyscy mają cię gdzieś, ona ma Adriana. Razem wiją swoje gniazdko w Anglii i jedzą sobie z dzióbków. W tym momencie pojawił mi się przed oczami ich wspólne zdjęcie, które wysłali mi w wigilię. Stali uśmiechnięci od ucha do ucha, ona ubrana w piękną czerwoną, koronkową sukienkę, on w eleganckim, drogim garniturze. Jego ręka osadzona jest na jej szczupłej tali. Piękny obrazek. Tyle, że ja takimi widokami już po prostu rzygam.
- Ale posłuchaj mnie. Przecież Igor cię kocha. Chce dla ciebie jak najlepiej. Zawsze cie przeprasza i w ogóle jest kochany. Pamiętasz jak złamałaś rękę? Ciągle ci wtedy kupował czekoladki i róże. Zajmował się tobą, starał się jak nigdy.
-Czy ja dobrze słyszę? -nie mogłam uwierzyć w to co ona wygadywała, moja "przyjaciółka"- Przecież doskonale wiesz, że złamanie mojej ręki to była jego sprawka.
-No taaak, ale pomyśl sobie. Takie mieszkanie samemu w jakimś zapyziałym Bełchatowie to kiepskie wyjście z sytuacji, nie sądzisz?
-Niby czemu?- coraz gorzej rozumiałam co to stworzenie do mnie mówi.
-Bo sama sobie w życiu nie poradzisz skarbie.- po tych słowach moja twarz przybrała nienormalny wyraz. Jak ona śmiała?
-Ta Anglia to cię już do reszty spierdoliła.
-Wypraszam sobie!-Rany... Jakie teksty typu " I'm lady".
-Wiedziałam, że ten blond ci pasuje, ale że aż tak?-Dobrze wiedziałam, że drażnią ją teksty o blondynkach.
Nie miałam już więcej ochoty z nią rozmawiać, więc jak ja to mam w zwyczaju po prostu się rozłączyłam. Tak wiem, dorośle. Potem odpaliłam laptopa, tak jak przypuszczałam, żadnej odpowiedzi na moje CV. Ten i następny miesiąc jeszcze jako tako dociągnę, ale co dalej?
Potem usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiegoś tasiemca. Miałam na sobie jeszcze luźną, słodką piżamkę. Właśnie zaczęłam szukać w necie najbliższego basenu. Uwielbiałam pływać, od dziecka tak miałam. Najczęściej wybierałam się na basen z moim bratem, bądź Aśką. No dopóki nie zaczęli się spotykać razem, od tamtego momentu każde nasze wspólne wyjście było nie do zniesienie.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaciekawiona podeszłam do nich, nie miałam pojęcia kto może pukać do drzwi mojego mieszkania. Przecież nikogo tu praktycznie nie znałam. Przystawiłam oko do metalowego kółeczka w drzwiach. Jedyne co ujrzałam to zamek od bluzy. Niewiele mi dało to patrzenie przez wizjer.
Z lekkim niepokojem uchyliłam drzwi. Do mojego mieszkania ochoczo wparował nie kto inny jak Karol.
-Hej, hej! Kawy bym prosił.- był uśmiechnięty od ucha do ucha. Spojrzał na mnie i ujrzałam w jego zielonych oczach coś w rodzaju zdziwienia. No tak.... jestem w piżamie, a mamy już godzinę 13. No tak trochę to może się mu wydawać nie odpowiednie do tej pory dnia. Zapytał zdziwiony:
-Dlaczego jeszcze jesteś w piżamie?
-Bo nie musiałam dzisiaj nigdzie wychodzić.-popatrzył na mnie marszcząc brwi. Zaczęłam go kierować w kierunku mojej małej kuchni. Chłopak zajął miejsce za stołem. -To jaką tą kawę? Parzoną czy rozpuszczalną?
-Rozpuszczalną.
-A tak w ogóle, to co cię do mnie sprowadza?- zapytałam napełniając szary czajnik wodą.
-Cała drużyna pojechała na mecz, a ja nie byłem w stanie.
-A tak, faktycznie. Coś tam słyszałam na ten temat.
-A przy okazji, mam do ciebie interes- uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
-Jaki ty możesz mieć do mnie interes?-zapytałam stawiając przed nim parujący kubek kawy.
Przez chwilę mój rozmówca szukał czegoś po kieszeniach bluzy. Potem wstał z krzesła i zaczął przeszukiwać kieszenie dresów. Nagle uderzył się otwartą dłonią w czoło czym wywołał mój śmiech. Wyciągnął portfel, z kolei z niego wyjął jakąś małą karteczkę. Położył ją na stole, i uśmiechnął się do mnie dumny. Czekałam, aż mi zacznie tłumaczyć co to za świstek. Zaczął mi wyjaśniać z uśmiechem:
-Ostatnio wspominałaś, że nie masz pracy, tak?-pokiwałam smętnie głową-Tu jest numer do właściciela siłowni, który potrzebuje instruktorki fitness. A ty jesteś po AWF-ie i pomyślałem, że może będziesz zainteresowana.
-O jejku! Dziękuję, dziękuję!-niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję-naprawdę potrzebna mi teraz robota. Jak ci się mam odwdzięczyć?
-Umów się ze mną.-Popatrzyłam na niego rozszerzonymi oczami. Zawahałam się na chwilę, ale zaraz podjęłam decyzję.
-Przepraszam cię, ale nie. Naprawdę, na pewien czas mam dość facetów. A my zostańmy przyjaciółmi. Zgoda?- posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki mnie było stać. Co ona obie myślał? Przecież jesteśmy z dwóch różnych światów. On-znany i uznawany sportowiec, siatkarz, przed którym drzwi kariery stoją otworem. Ja- no właśnie, ja. Ja to ja.
-Jasne- posłał mi lekki uśmiech.
Przez chwilę panowała naprawdę nieprzyjemna i krępująca cisza. Rany... Jak ja nie cierpię takich sytuacji. Nagle siatkarz wziął do ręki swojego iphona i zaczął czegoś w nim szukać uśmiechając się pod nosem. Ja w tym czasie starałam się zająć myciem naczyń, ale nie mogłam się skupić.
-Ubieraj się.-lekko się wzdrygnęłam gdy to powiedział. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Słucham? Przecież nie chodzę naga.
-No nie mów mi, że chcesz wyjść w tym na miasto.-uśmiechnął się łobuzersko.
W progu kuchni rzuciłam mu przez ramię, żeby dał mi 10 minut. W końcu zobaczę coś więcej niż tylko moje osiedle. Otworzyłam szafę i przez chwilę zastanawiałam się co mam na siebie włożyć. Nawet nie wiem gdzie idziemy. Trudno. Po krótkich przemyśleniach wybrałam moją ulubioną bluzę oraz zwykłe, czarne rurki. Następnie przeszłam do szczotkowania włosów. Przez chwile zastanawiałam się nad tym czy robić makijaż. Zdecydowałam, że użyję podkładu, aby wyrównać koloryt, pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta pomalowałam jasną szminką. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę o przepięknych oczach. Do kieszeni zgarnęłam telefon oraz portfel.
Weszłam do kuchni. Karol stał do mnie tyłem i próbował przymocować firankę w małym kuchennym okienku. Szło mu to naprawdę opornie i przyznajmy fajtłapowato.
-Uhym-odchrząknęłam na co on aż podskoczył. Odwrócił się w moją stronę i zaczął przepraszająco:
-Karolina, ja naprawdę nie chciałem. Patrzyłem tylko w okno i tu nagle spadło.
-Dobra, zostaw. Potem to powieszę.
Wyszliśmy z mojego mieszkania i stanęliśmy przed blokiem. Mój kamrat zaprosił mnie do swojego samochodu, w którym miałam już okazję jechać.
-Wolisz miejsca rozrywkowe, historyczne czy praktyczne?
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, więc odpowiedziałam:
-Wszystko po trochu. Chyba.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Przed nami była wybudowany piękny dworek. Jak się potem okazało był to Dwór Olszewskich. Trochę pozwiedzaliśmy i pojechaliśmy do następnego punktu, a był nim Plac Gabriela Nurtowicza. Następnie Karol pokazał mi gdzie się mieści galeria Olimpia w mieście, klubową halę, najlepsze knajpki z jednej nawet skorzystaliśmy oraz siłownie być może, w której będę miała pracę. Na końcu usiedliśmy na ławce w parku i obserwowaliśmy jak dzieciaki rzucają się śnieżkami.
W pewnym momencie siatkarzowi zadzwonił telefon w kieszeni. Przeprosił mnie i opuścił z zapewnieniami, że zaraz wróci. Ja dalej przyglądałam się bawiącym dzieciakom. Obserwowałam je uważnie. Było to najprawdopodobniej rodzeństwo, chłopczyk rzucał do dziewczynki śniegiem. Ta nie zostawała mu dłużna. W końcu razem padli do białego puchu śmiejąc się w najlepsze. Uśmiechnęłam się na ten widok.
Niespodziewanie poczułam na karku uderzenie. Po chwili zorientowałam się, że to była śnieżka, która wpadła mi za kołnierz kurtki i uwaga pod bluzę. Poczułam, że śnieg zaczął się topić i spływać strużkami między łopatkami, poprzez kręgosłup, aż do dolnych partii pleców. Nienawidziłam tego uczucia. W jednej chwili wyprostowałam się i obróciłam o 180 stopni. Zobaczyłam niezwykle zadowolonego z siebie Karola. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam go strofować:
-Nie bądź dziecinny.
Oczywiście ta gigantyczna wyrzutnia śniegu mnie nie posłuchała tylko zgięła się i poczęła robić nowy pocisk. Uśmiechnął się do mnie przebiegle. Pokręciłam leniwie głową spoglądając oczy w niebo. Nagle poczułam na sobie jego amunicję, a potem następną i następną.
-Kłos! Ostrzegam cię, nie chcesz wojny!
Nie posłuchał więc i ja zaczęłam ugniatać śnieg w dłoniach. To było nie fair, bo on miał rękawiczki. Mój rywal kucnął i zaczął zbierać dłońmi śnieg, gdy się wyprostował postanowiłam rzucić swoim pociskiem i dostał prosto w twarz. Jakaż byłam uradowana. Natomiast Karolek spochmurniał i z udawanym, obrażonym tonem rzekł:
-Okey, koniec.
Po czym wyciągnął dłoń na zgodę. Oczywiście ja naiwna ją uścisnęłam i tym sposobem zostałam wrzucona do śniegu. Na tym zakończyliśmy naszą małą wojnę. Następnie zwycięzca spojrzał na zegarek i powiedział, że jeśli chcemy zdążyć na mecz to musimy się pospieszyć. Wstąpiliśmy jeszcze do marketu, ponieważ dwumetrowiec postanowił, że zrobimy sobie jakieś dobre jedzonko. Tylko biedny jeszcze nie wiedział, że ja kompletnie nie potrafię gotować. Cóż, nie mogę być we wszystkim najlepsza.
-To co mi ugotujesz?-zapytał z uśmiechem gdy przekroczyliśmy próg jego mieszkania.
-Myślałam, że to ty mi coś ugotujesz.-wyszczerzyłam się do niego.
Karol na chwilę spochmurniał, zadumał się i na koniec odrzekł do mnie wesoło:
-Ale spaghetti to chyba mi pomożesz przyrządzić?
-W gruncie rzeczy to jest chyba jedyne danie, które potrafię przyrządzić.-lekko się zarumieniałam na co mój rozmówca tylko się zaśmiał.
Po 30 minutach zasiedliśmy przed telewizorem z naszymi porcjami. Przyznam, nie wyszło nam nawet najgorsze to danie. Skra miała zagrać mecz z Cucine Lube Banca Marche Civitanova.
Pierwszy set nie poszedł chłopakom za dobrze. Za każdym razem gdy traciliśmy punkty Kłos był coraz bardziej zawiedziony. W drugim secie było już lepiej. Obie drużyny szły łeb w łeb, mieliśmy wielką nadzieję na wygranie tego seta. Po obu drużynach widać było zdenerwowanie. Skra jak i włoski klub tracili punkty podczas zagrywek. Niestety, walkę o drugiego seta wygrał Cucine Lube. Potem przez cały trzeci set Karol siedział wpatrzony w telewizor bez żadnych emocji podczas gdy nasi tracili punkty. Niestety, całe spotkanie wygrał przeciwnik.
-Kurcze, szkoda. Mogliśmy chociaż jeden set wygrać.-siatkarz klepnął się w uda i wstał-Chcesz piwa?
Potem siedzieliśmy jeszcze z godzinę rozmawiając. Siatkarz opowiedział mi o życiu drużyny. W pewnej chwili zaczęłam mu zazdrościć tak zgranej ekipy i niektórych wspólnych akcji. W tym klubie było naprawdę wesoło. Dowiedziałam się, że dwa miesiące temu zerwał z dziewczyną, z którą był aż siedem lat. Zdradziła go kilka razy. Z tego co wywnioskowałam z jego opowiadań był w niej bardzo zakochany, ale nie mógł już znieść tego, że wychodził na przysłowiowego jelenia. Podczas naszej pogawędki uciekł nam czas i była już północ. Powoli wstałam z fotela ziewając.
-Dzięki za gościnę, ale już późno i muszę lecieć.
-Kurde, odwiózłbym cię, ale wypiliśmy po dwa piwa.
-Spokojnie, jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.-Uśmiechnęłam się do chłopaka. Na co on zwrócił oczy w stronę sufitu.
-Tak jak ostatnio?
-Pff, to był jednorazowy incydent.-prychnęłam, ale na samo wspomnienie aż przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Przenocujesz u mnie, a jutro cię odtransportujemy do domciu.-powiedział to z uśmiechem i wyczuwalną stanowczością w głosie.
-No okey, dzięki-posłałam mu wdzięczny uśmiech.
* * *
Obudził mnie odgłos czajnika, wstałam i rozprostowałam kości. Miałam na sobie jedynie podkoszulek. Kurde, spodnie i bluzę zostawiłam w łazience. Po cichutku wyszłam na korytarz i zaczęłam przysłuchiwać się czyjejś rozmowie. O kurde, Karol nie był sam, stanęłam w korytarzu i aż wstyd się przyznać, ale zaczęłam podsłuchiwać.
-Karol, kochanie. Wróć do mnie. On nic dla mnie nie znaczył.-jakaś dziewczyna mówiła do niego rozpaczliwym głosem. To pewnie ta jego cała Olka, która się pukała na prawo i lewo.
-Słuchaj Ola, nie potrafię ci już zaufać. Mówiłaś tak z dwoma poprzednimi-oho. Nasz siatkarzyk zaczynał się powoli łamać. Słychać było to po jego głosie.
Pomyślałam, że muszę zadziałać. Kłos to naprawdę fajny facet i nie zasługuje na takie traktowanie. Niewiele myśląc wskoczyłam do łazienki, odnalazłam wzrokiem wiszącą koszulę przyjaciela i wpadł mi do głowy genialny pomysł. Zarzuciłam z siebie koszulkę i opatuliłam niebieską koszulą, zostawiłam dwa górne guziki odpięte. Wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki oddech i zanim się rozmyśliłam zawołałam:
-Kochanie, zrobisz mi kawę?
Przykleiłam do twarzy uśmiech i wkroczyłam boso do kuchni. Na widok ślicznej blondynki udałam zdziwienie.
-O, a kim ta pani jest?-Podeszłam do lekko zdziwionego Karola i dałam buziaka w policzek szepcząc mu przy tym, aby zaczął udawać. Przygarnął mnie do siebie ramieniem i odezwał się w końcu:
-To jest moja stara znajoma, Ola. A to jest Karolinka.
Podałyśmy sobie uprzejmie ręce. Aleksandra mierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, natomiast ja spoglądałam na nią z wyższością. O kurwa, była naprawdę ładna. A on chciał umówić się ze mną. Przecież on może mieć każdą, ja może nie jestem brzydka, ale do miss piękności nie należę.
-To ja się już będę zbierać.-blondynka podniosła się z krzesła i zwróciła w stronę Karola z prośbą-Proszę cię. Przemyśl to jeszcze.
Mój udawany chłopak poszedł odprowadzić swoją ex do drzwi, jeszcze rzuciłam jej na pożegnanie fałszywe "Miło było poznać!" i zaczęłam parzyć sobie kawę.
-Wielkie dzięki.- do kuchni wszedł chłopak i uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.-Naprawdę było mi ciężko po rozstaniu i miałem dość tej całej chorej sytuacji. A teraz ona się tu znowu zjawia i mąci.-na chwilę posmutniał po czym zlustrował mnie wzrokiem i się rozweselił-Ładna koszula.
Spojrzałam w dół i uświadomiłam sobie, że jestem praktycznie w negliżu. Poczułam, że moje policzki przybierają szkarłatnego koloru i czym prędzej opuściłam kuchnie.
Potem Karol odwiózł mnie do domu i postanowił skorzystać z wolnego i pojechać do rodziców.
************************************************************************************************************
Witam z rozdziałem drugim. Oddaję go w Wasze ręce. Życzę miłej lektury i proszę o powiadomienie mnie jeżeli coś się nie podoba :). Pozdrawiam :*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz