08.02
Wstałam z łóżka pełna optymizmu, nie dość, że chłopaki obronili wczoraj tytuł Mistrza Polski, to jeszcze dzisiaj po południu miały się odbyć moje pierwsze zajęcia fitness. Była już godzina 12, tak idealna pora na śniadanie. Ubrana jeszcze moją, uroczą piżamkę zaglądnęłam do lodówki. Nie wiem, co sobie myślałam otwierając jej drzwi, w mojej lodówce nawet światłu byłoby samotnie, więc i ono postanowiło się ulotnić.
Czym prędzej wygrzebałam z szafy jeansy i ulubiony sweterek. Włosy spięłam w luźny warkocz, a na stopy założyłam timberlandy. Zerknęłam przelotnie w lustro. Chwyciłam portfel oraz klucze w dłoń i rezygnując z okrycia wierzchniego, opuściłam swoje lokum.
Przed blokiem przywitał mnie ostry, nieprzyjemny wiatr, który sprawił, że zaczęłam żałować braku kurtki. Szybko pokonałam kilka metrów, która dzieliła mnie od dużego marketu "Krzaczek". Weszłam do środka i zgarnęłam duży, metalowy wózek. Poczęłam po kolei wypełniać go produktami, cukier, mąka, mleko, musli....
Podczas tej czynności miałam nieodparte wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zaczęłam się też zastanawiać, czy mam coś na twarzy. Z zadumania wyrwał mnie odgłos brzęknięcia metalu i szarpnięcie rękami. Podskoczyłam lekko przestraszona. Podniosłam wzrok i moje oczy ujrzały przystojnego bruneta z przepraszającym uśmiechem.
Miał pociągłą twarz o przyjemnych, męskich rysach. Błękitne oczy okalały ciemne, długie rzęsy. Pod niewielkim nosem rozciągał się biały, ciepły uśmiech. Szybkim spojrzeniem dostrzegłam szerokie ramiona i szczupłą sylwetkę. Spod czarnej, pikowanej kurtki wystawał zielony sweter.Szyję okalał modny, trójkolorowy szalik w paski, na lewej ręce dostrzegłam srebrny zegarek. Facet był cholernie przystojny.
Trochę głupio mi się zrobiło ,że go tak obserwuję, szybko podniosłam wzrok w jego miłe oczy, w których dostrzegłam błysk zaciekawienia. Od razu zaczęłam sobie przypominać jak wyglądałam przed wyjściem z domu: ogarnięte włosy, czarne jeansy i nierozciągnięty sweter. Może być.
Do moich uszu dotarł przyjacielski ton głosu sprawcy zderzenia:
-Najmocniej panią przepraszam. Nic pani nie jest?
-Nie no co pan. To tylko zderzenie wózkami, nie bardzo miało by mi się co stać.
Już miałam odejść i kontynuować zakupy, ale chłopak wyciągnął rękę w moją stronę ze słowami:
-Artur droga pani. Często tu cię widuję.
-Karolina, miło mi.-czyżby to był podryw na wózek w supermarkecie? Zapowiada się ciekawie. Uśmiechnęłam się do Artura i uścisnęłam wyciągniętą dłoń.-Często tu robię zakupy, ale przeprowadziłam się tutaj dopiero kilka tygodni temu. Niestety, ja nie mam mani wpatrywania się w ludzi, którzy robią zakupy tam gdzie ja i nie zapamiętuję ich twarzy.
Zaśmiał się z tego żartu. Poczułam, że zaczyna ze mną filtrowa. Pomyślałam, że to nie może być zły pomysł, w dodatku facet był niczego sobie. Wyprostowałam się i przechyliłam głowę lekko w prawo ukazując przy tym białe zęby.
-Ja też nie mam takiego zwyczaju, ale chcąc, nie chcąc śliczne panie przyciągają mój wzrok jak magnez. No i przyznajmy się bez bicia. Jestem tylko facetem.- zaśmialiśmy się na jego słowa.
-Schlebia mi to bardzo. Niestety, muszę już wracać do domu, nie jadłam jeszcze śniadania i muszę się przygotować do pracy.-uśmiechnęłam się przepraszająco.
-A może pójdziemy razem na to śniadanie?-poruszył zabawnie brwiami.
-Przykro mi, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Może następnym razem.-już miałam się zbierać do kasy gdy ten złapał mnie za nadgarstek i proszącym głosem zapytał:
-A mogę liczyć chociaż na numer telefonu?
Widząc jak mu zależy zgodziłam się. Artur wyciągnął z kieszeni czarnego iphona i podał mi go do ręki. Szybko wstukałam mu numer w klawiaturę i oddałam cacko w ręce właściciela. Ten zaś na pożegnanie ucałował moją dłoń i rzekł, żebym spodziewała się jego telefonu. Dawno nie spotkałam takiego dżentelmena. Może i chciał się tylko popisać, ale dla mnie to miłe.
Właśnie jadłam pyszne śniadanko i rozmyślałam o dzisiejszym, miłym spotkaniu w sklepie, gdy nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Nie spodobało mi się ono. Niespokojnie podeszłam do wizjera, ujrzałam przez niego jakiś mały, złoty puchar.
-Karol!
-A kogo innego się mogłaś spodziewać?-spytał siatkarz.
Jak tylko odblokowałam zamek wszedł z impetem do mojego mieszkania. Już na wejściu chciał mi się pochwalić swoim nowym cackiem. Ze słowami magika "Taaadaaa!" zamachnął się demonstrując swój nabytek. W pewnym momencie pociemniało mi w jednym oku, a następnie poczułam piekący ból w górnej części policzka. Tak. Zostałam znokautowana przez tego bezmózga. Stałam zgięta w pół i trzymałam się za bolącą część ciała przez pewien czas. Oprócz swojego oddechu nie słyszałam nic, więc pomyślałam, że Kłos się wystraszył i uciekł. Jednak, po wyprostowaniu dostrzegłam przerażonego i lekko bladego wielkoluda. Pod palcami czułam, że obrażenie zaczyna lekko puchnąć.
Karol rzucił się w moim kierunku z przeprosinami:
-O rany! Karolcia wybacz! Przepraszam, nie chciałem! Bardzo cię boli? Jakie kretyn ze mnie! Wybacz! To niechcący!-przez to swoje kajanie nie dał mi dojść do słowa.
-Nie, praktycznie nic mi nie jest.-mój ton głosu chyba nie do końca go przekonał, a pulsowanie uderzenia wcale nie pomagało mi w ukrywaniu lekkiego drżenia głosu.
Poszliśmy do kuchni. Mój oprawca kazał mi usiąść na krześle i począł penetrować moją zamrażarkę. Po kwadransie trzymanie mrożonki przy oku i wysłuchiwaniu przeprosin siatkarza oraz uspakajaniu go, że nic mi nie jest i bez lekarza się obejdzie, poszłam sprawdzić do lustra obrażenia. Spodziewałam się zobaczyć niegroźne zaczerwienienie. Niestety, lekko się przeliczyłam, Pod okiem miałam prawie fioletowego sińca. Wyglądało to jakby ktoś mnie specjalnie sprał. to co zobaczyłam wytrąciło mnie z równowagi. Byłam wkurzona za bezmyślność chłopaka. Co ja gadam? Byłam wściekła.
-Karol! Kurwa mać! Co to ma być?! Czy ty widziałeś jak to wygląda?!-zaczęłam wyładowywać swoją agresję krzykiem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni. Gdy do niej weszłam klubowa "6" szybko się podniosła.
-Wybacz mi. Ale nie wygląda to tak źle przecież...
-Nie wygląda? Naprawdę? Czy ty wiesz, że dzisiaj mam pierwsze zajęcia fitness? I ja mam się tam tak pokazać?
-Nie przesadzaj, przecież wyglądasz świetnie. Nikt na pewno nie zauważy.
-Kłos! Ani mnie nie denerwuj.
W jednej chwili opadłam bezsilnie na krzesło. Chłopak usiadł naprzeciw mnie nie patrząc na mnie. Przez dziesięć minut siedzieliśmy w milczeniu. W jednej chwili runął mój cały plan na życie tutaj. Przecież nie pokażę się taka w pracy, a jeśli zawalę pierwszego dnia to na pewno nie dostanę tego zatrudnienia. Wzięłam do ręki telefon i poczęłam szukać w kontaktach numeru mojego niedoszłego szefa.
-Co ty robisz?-zapytał zdziwiony mój towarzysz.
-Jak to co? Dzwonię, żeby powiedzieć im, że nie przyjdę.-odparłam zirytowana.
-Nie rób tego!-w jednej chwili Karol wyrwał mi telefon z dłoni.
-Ale tu nawet dobry puder nie pomoże.-warknęłam.
-Tak! Właśnie! Puder! Puder!-zachowywał się jak Archimedes, który wyskoczył z wanny ze słowami "Eureka!". Nic z tego nie rozumiałam.
Kłos wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął do kogoś dzwonić.
-Cześć, słuchaj mam ważną sprawę.... No inaczej bym nie dzwonił.... Moja znajoma potrzebuje makijażu, który zakryje okropnego siniaka.... Sęk w tym, że jesteś potrzebna od zaraz... No nie krzycz na mnie! Też nie wiedziałem, że będziesz mi potrzebna... Wielkie dzięki. Jestem za piętnaście minut.
Wkurzał mnie coraz bardziej. Co on sobie wyobraża?
-Tutaj nic nie pomoże. Nie potrzebnie fatygujesz tutaj tą dziewczynę. Najlepiej już sobie idź.
-Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. Kiedy masz te zajęcia?-zapytał zakładając kurtkę.
-Za dwie godziny-odparłam patrząc na zegar ścienny.
-Nic się nie martw. Zaraz będę z odsieczą.
Po tych słowach usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Poszłam jeszcze raz obejrzeć obrażenia i na wszelki wypadek spakować torbę treningową. Może ta dziewczyna będzie wiedziała co zrobić.
Po dwudziestu minutach usłyszałam ponowne trzaśnięcie drzwi. Wyszłam przywitać moje wybawienie z tej beznadziejnej sytuacji. Gdy zobaczyłam kto ma mi pomóc stanęłam jak wryta.Oto w moim mieszkaniu była, nie kto inny jak Aleksandra Dudzicka. Blondynka miała rozstrzepanego koka, w którym wyglądała i tak bardzo elegancko. Na jej delikatnej twarzy widniał delikatny, ale staranny makijaż.Ubrana była w niebieskich spodniach, biały top, bez żadnego nadruku i ślicznych, czarnych botkach. Na ramiona narzuciła czarny żakiet.Prezentowała się idealnie. Przytaszczyła ze sobą jakąś wielką, czerwoną torbę.
Zlustrowała mnie wzrokiem, który dłużej zatrzymał się na moim oku.
-Ranyyyyy. Karol, Mówiłeś, że nie jest tak źle. Tylko spójrz co ty jej zrobiłeś.
-Też cię miło widzieć Olu.-uśmiechnęłam się do niej słodko.-Ty, niezdaro.-zwróciłam się do chłopaka.- Zrób nam herbaty. A ciebie zapraszam w moje skromne progi.
Blondynka rozłożyła swoje studio na stoliku w moim pokoju. Swoją droga miała dość pokaźną kolekcję jakichś mazideł. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu kosmetyków na rsz. Dziewczyna poruszała się z gracją i naturalną swobodą.
-Usiądź sobie wygodnie. Zaraz postaramy się coś temu zaradzić.- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-Jeśli uda ci się cokolwiek z tym zrobić będę ci naprawdę wdzięczna.- poprosiłam blondynkę.
-Spokojnie. Nie takie przypadki mi się przytrafiały-podeszła do mnie z jakąś paletką w ręce.
-Pracujesz jako makijażystka?
-Nie. Na co dzień studiuję ekonomię.-znowu posłała mi szczery uśmiech. Sięgnęła po następne mazidła i ze skupieniem nachyliła się nade mną.-bardzo interesuję się makijażem. Założyłam nawet własnego bloga i nie chcę się chwalić, ale mam już nawet kilku sponsorów.
-Nieźle.- Czym można być jeszcze bardziej idealnym? A no tak, Zabrakło jej przyzwoitości, aby być z jednym facetem.
Przez chwilę pracowała w milczeniu. Jednak, z minuty na minutę wyrabiałam sobie coraz lepsze zdanie o tej dziewczynie. Po pół godzinie plotkowałyśmy tak, jakbyśmy się znały od lat. Głównie śmiałyśmy się niezdarności Karola, który po dłuższym wysłuchiwaniu narzekań miał dość i poszedł do kuchni. W pewnej chwili zrobiło mi się głupio, że tak źle osądziłam tą dziewczynę. Nie wiem przecież co dokładnie wydarzyło się między nią a siatkarzem.
-Słuchaj Ola, strasznie mi głupio za to nasze pierwsze spotkanie. Nie powinnam się wtrącać. Pewnie wiesz, że nie jestem z Karolem, a to była tylko podpucha.
Blondynka patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę i się uśmiechnęła:
-Nic się nie stało. Dzięki tobie zrozumiałam kilka ważnych spraw. To co było między mną i Karolem już dawno się wypaliło. - śmignęła mi pędzlem jeszcze po policzku- No i gotowe!
Spojrzałam w lustro. Aby zobaczyć sińca trzeba by się porządnie przypatrzyć. Dudzicka popsikała mi to jeszcze jakimś lakierem utwardzającym i zawołała sprawcę całego zdarzenia.
-Jesteś wielka!-wyściskałam blondynkę.
-Jeśli chcesz to cę nauczę jak zrobić sobie taki makijaż, którym bez problemu zakryjesz taki defekt.
-Jasne, ale teraz mam zajęcia. A miałabyś może czas jutro?
-No pewnie, tak z rana?-zapytała z serdecznym uśmiechem.
-Jasne, mnie pasuje każdy termin.-pomyślałam, że to może by początek nowej, dobrej znajomości.-A może chcesz iść ze mną na fitness?
-W sumie to czemu nie? Do tej siłowni co chodzą skrzaty?
-Tak, tak. No chodź będzie fajnie.
Blondynka nie dała się długo namawiać. Zażądałyśmy od Karola aby nas podrzucił na siłownię i po strój do ćwiczeń Oli. Gdy wychodziliśmy we trójkę z mojego mieszkania poczułam lekki skurcz stresu w żołądku. Byłam bardzo zestresowana. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, ale jak to mówią "Do odważnych świat należy!". Czułam, że uda mi się. Musiało się udać.....
***********************************************************
Dziękuję za uwagę! Oddaję Wam rozdział w Wasze ręce. Przepraszam za długi odstęp czasowy, ale wiecie..... brak weny i te sprawy. Postaram się być bardziej punktualna. Zapraszam do komentowania. ;)
P.S Przepraszam, że taki krótki, następnym razem będzie więcej. :D
Druga szansa, nowe życie
piątek, 11 marca 2016
sobota, 30 stycznia 2016
2.Kim jest ta pani?
20.01
-Aśka nie. Nie wrócę do niego.- moja przyjaciółka nie mogła zrozumieć mojej decyzji. Ona nie wie jak to jest gdy wszyscy mają cię gdzieś, ona ma Adriana. Razem wiją swoje gniazdko w Anglii i jedzą sobie z dzióbków. W tym momencie pojawił mi się przed oczami ich wspólne zdjęcie, które wysłali mi w wigilię. Stali uśmiechnięci od ucha do ucha, ona ubrana w piękną czerwoną, koronkową sukienkę, on w eleganckim, drogim garniturze. Jego ręka osadzona jest na jej szczupłej tali. Piękny obrazek. Tyle, że ja takimi widokami już po prostu rzygam.
- Ale posłuchaj mnie. Przecież Igor cię kocha. Chce dla ciebie jak najlepiej. Zawsze cie przeprasza i w ogóle jest kochany. Pamiętasz jak złamałaś rękę? Ciągle ci wtedy kupował czekoladki i róże. Zajmował się tobą, starał się jak nigdy.
-Czy ja dobrze słyszę? -nie mogłam uwierzyć w to co ona wygadywała, moja "przyjaciółka"- Przecież doskonale wiesz, że złamanie mojej ręki to była jego sprawka.
-No taaak, ale pomyśl sobie. Takie mieszkanie samemu w jakimś zapyziałym Bełchatowie to kiepskie wyjście z sytuacji, nie sądzisz?
-Niby czemu?- coraz gorzej rozumiałam co to stworzenie do mnie mówi.
-Bo sama sobie w życiu nie poradzisz skarbie.- po tych słowach moja twarz przybrała nienormalny wyraz. Jak ona śmiała?
-Ta Anglia to cię już do reszty spierdoliła.
-Wypraszam sobie!-Rany... Jakie teksty typu " I'm lady".
-Wiedziałam, że ten blond ci pasuje, ale że aż tak?-Dobrze wiedziałam, że drażnią ją teksty o blondynkach.
Nie miałam już więcej ochoty z nią rozmawiać, więc jak ja to mam w zwyczaju po prostu się rozłączyłam. Tak wiem, dorośle. Potem odpaliłam laptopa, tak jak przypuszczałam, żadnej odpowiedzi na moje CV. Ten i następny miesiąc jeszcze jako tako dociągnę, ale co dalej?
Potem usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiegoś tasiemca. Miałam na sobie jeszcze luźną, słodką piżamkę. Właśnie zaczęłam szukać w necie najbliższego basenu. Uwielbiałam pływać, od dziecka tak miałam. Najczęściej wybierałam się na basen z moim bratem, bądź Aśką. No dopóki nie zaczęli się spotykać razem, od tamtego momentu każde nasze wspólne wyjście było nie do zniesienie.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaciekawiona podeszłam do nich, nie miałam pojęcia kto może pukać do drzwi mojego mieszkania. Przecież nikogo tu praktycznie nie znałam. Przystawiłam oko do metalowego kółeczka w drzwiach. Jedyne co ujrzałam to zamek od bluzy. Niewiele mi dało to patrzenie przez wizjer.
Z lekkim niepokojem uchyliłam drzwi. Do mojego mieszkania ochoczo wparował nie kto inny jak Karol.
-Hej, hej! Kawy bym prosił.- był uśmiechnięty od ucha do ucha. Spojrzał na mnie i ujrzałam w jego zielonych oczach coś w rodzaju zdziwienia. No tak.... jestem w piżamie, a mamy już godzinę 13. No tak trochę to może się mu wydawać nie odpowiednie do tej pory dnia. Zapytał zdziwiony:
-Dlaczego jeszcze jesteś w piżamie?
-Bo nie musiałam dzisiaj nigdzie wychodzić.-popatrzył na mnie marszcząc brwi. Zaczęłam go kierować w kierunku mojej małej kuchni. Chłopak zajął miejsce za stołem. -To jaką tą kawę? Parzoną czy rozpuszczalną?
-Rozpuszczalną.
-A tak w ogóle, to co cię do mnie sprowadza?- zapytałam napełniając szary czajnik wodą.
-Cała drużyna pojechała na mecz, a ja nie byłem w stanie.
-A tak, faktycznie. Coś tam słyszałam na ten temat.
-A przy okazji, mam do ciebie interes- uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
-Jaki ty możesz mieć do mnie interes?-zapytałam stawiając przed nim parujący kubek kawy.
Przez chwilę mój rozmówca szukał czegoś po kieszeniach bluzy. Potem wstał z krzesła i zaczął przeszukiwać kieszenie dresów. Nagle uderzył się otwartą dłonią w czoło czym wywołał mój śmiech. Wyciągnął portfel, z kolei z niego wyjął jakąś małą karteczkę. Położył ją na stole, i uśmiechnął się do mnie dumny. Czekałam, aż mi zacznie tłumaczyć co to za świstek. Zaczął mi wyjaśniać z uśmiechem:
-Ostatnio wspominałaś, że nie masz pracy, tak?-pokiwałam smętnie głową-Tu jest numer do właściciela siłowni, który potrzebuje instruktorki fitness. A ty jesteś po AWF-ie i pomyślałem, że może będziesz zainteresowana.
-O jejku! Dziękuję, dziękuję!-niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję-naprawdę potrzebna mi teraz robota. Jak ci się mam odwdzięczyć?
-Umów się ze mną.-Popatrzyłam na niego rozszerzonymi oczami. Zawahałam się na chwilę, ale zaraz podjęłam decyzję.
-Przepraszam cię, ale nie. Naprawdę, na pewien czas mam dość facetów. A my zostańmy przyjaciółmi. Zgoda?- posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki mnie było stać. Co ona obie myślał? Przecież jesteśmy z dwóch różnych światów. On-znany i uznawany sportowiec, siatkarz, przed którym drzwi kariery stoją otworem. Ja- no właśnie, ja. Ja to ja.
-Jasne- posłał mi lekki uśmiech.
Przez chwilę panowała naprawdę nieprzyjemna i krępująca cisza. Rany... Jak ja nie cierpię takich sytuacji. Nagle siatkarz wziął do ręki swojego iphona i zaczął czegoś w nim szukać uśmiechając się pod nosem. Ja w tym czasie starałam się zająć myciem naczyń, ale nie mogłam się skupić.
-Ubieraj się.-lekko się wzdrygnęłam gdy to powiedział. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Słucham? Przecież nie chodzę naga.
-No nie mów mi, że chcesz wyjść w tym na miasto.-uśmiechnął się łobuzersko.
W progu kuchni rzuciłam mu przez ramię, żeby dał mi 10 minut. W końcu zobaczę coś więcej niż tylko moje osiedle. Otworzyłam szafę i przez chwilę zastanawiałam się co mam na siebie włożyć. Nawet nie wiem gdzie idziemy. Trudno. Po krótkich przemyśleniach wybrałam moją ulubioną bluzę oraz zwykłe, czarne rurki. Następnie przeszłam do szczotkowania włosów. Przez chwile zastanawiałam się nad tym czy robić makijaż. Zdecydowałam, że użyję podkładu, aby wyrównać koloryt, pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta pomalowałam jasną szminką. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę o przepięknych oczach. Do kieszeni zgarnęłam telefon oraz portfel.
Weszłam do kuchni. Karol stał do mnie tyłem i próbował przymocować firankę w małym kuchennym okienku. Szło mu to naprawdę opornie i przyznajmy fajtłapowato.
-Uhym-odchrząknęłam na co on aż podskoczył. Odwrócił się w moją stronę i zaczął przepraszająco:
-Karolina, ja naprawdę nie chciałem. Patrzyłem tylko w okno i tu nagle spadło.
-Dobra, zostaw. Potem to powieszę.
Wyszliśmy z mojego mieszkania i stanęliśmy przed blokiem. Mój kamrat zaprosił mnie do swojego samochodu, w którym miałam już okazję jechać.
-Wolisz miejsca rozrywkowe, historyczne czy praktyczne?
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, więc odpowiedziałam:
-Wszystko po trochu. Chyba.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Przed nami była wybudowany piękny dworek. Jak się potem okazało był to Dwór Olszewskich. Trochę pozwiedzaliśmy i pojechaliśmy do następnego punktu, a był nim Plac Gabriela Nurtowicza. Następnie Karol pokazał mi gdzie się mieści galeria Olimpia w mieście, klubową halę, najlepsze knajpki z jednej nawet skorzystaliśmy oraz siłownie być może, w której będę miała pracę. Na końcu usiedliśmy na ławce w parku i obserwowaliśmy jak dzieciaki rzucają się śnieżkami.
W pewnym momencie siatkarzowi zadzwonił telefon w kieszeni. Przeprosił mnie i opuścił z zapewnieniami, że zaraz wróci. Ja dalej przyglądałam się bawiącym dzieciakom. Obserwowałam je uważnie. Było to najprawdopodobniej rodzeństwo, chłopczyk rzucał do dziewczynki śniegiem. Ta nie zostawała mu dłużna. W końcu razem padli do białego puchu śmiejąc się w najlepsze. Uśmiechnęłam się na ten widok.
Niespodziewanie poczułam na karku uderzenie. Po chwili zorientowałam się, że to była śnieżka, która wpadła mi za kołnierz kurtki i uwaga pod bluzę. Poczułam, że śnieg zaczął się topić i spływać strużkami między łopatkami, poprzez kręgosłup, aż do dolnych partii pleców. Nienawidziłam tego uczucia. W jednej chwili wyprostowałam się i obróciłam o 180 stopni. Zobaczyłam niezwykle zadowolonego z siebie Karola. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam go strofować:
-Nie bądź dziecinny.
Oczywiście ta gigantyczna wyrzutnia śniegu mnie nie posłuchała tylko zgięła się i poczęła robić nowy pocisk. Uśmiechnął się do mnie przebiegle. Pokręciłam leniwie głową spoglądając oczy w niebo. Nagle poczułam na sobie jego amunicję, a potem następną i następną.
-Kłos! Ostrzegam cię, nie chcesz wojny!
Nie posłuchał więc i ja zaczęłam ugniatać śnieg w dłoniach. To było nie fair, bo on miał rękawiczki. Mój rywal kucnął i zaczął zbierać dłońmi śnieg, gdy się wyprostował postanowiłam rzucić swoim pociskiem i dostał prosto w twarz. Jakaż byłam uradowana. Natomiast Karolek spochmurniał i z udawanym, obrażonym tonem rzekł:
-Okey, koniec.
Po czym wyciągnął dłoń na zgodę. Oczywiście ja naiwna ją uścisnęłam i tym sposobem zostałam wrzucona do śniegu. Na tym zakończyliśmy naszą małą wojnę. Następnie zwycięzca spojrzał na zegarek i powiedział, że jeśli chcemy zdążyć na mecz to musimy się pospieszyć. Wstąpiliśmy jeszcze do marketu, ponieważ dwumetrowiec postanowił, że zrobimy sobie jakieś dobre jedzonko. Tylko biedny jeszcze nie wiedział, że ja kompletnie nie potrafię gotować. Cóż, nie mogę być we wszystkim najlepsza.
-To co mi ugotujesz?-zapytał z uśmiechem gdy przekroczyliśmy próg jego mieszkania.
-Myślałam, że to ty mi coś ugotujesz.-wyszczerzyłam się do niego.
Karol na chwilę spochmurniał, zadumał się i na koniec odrzekł do mnie wesoło:
-Ale spaghetti to chyba mi pomożesz przyrządzić?
-W gruncie rzeczy to jest chyba jedyne danie, które potrafię przyrządzić.-lekko się zarumieniałam na co mój rozmówca tylko się zaśmiał.
Po 30 minutach zasiedliśmy przed telewizorem z naszymi porcjami. Przyznam, nie wyszło nam nawet najgorsze to danie. Skra miała zagrać mecz z Cucine Lube Banca Marche Civitanova.
Pierwszy set nie poszedł chłopakom za dobrze. Za każdym razem gdy traciliśmy punkty Kłos był coraz bardziej zawiedziony. W drugim secie było już lepiej. Obie drużyny szły łeb w łeb, mieliśmy wielką nadzieję na wygranie tego seta. Po obu drużynach widać było zdenerwowanie. Skra jak i włoski klub tracili punkty podczas zagrywek. Niestety, walkę o drugiego seta wygrał Cucine Lube. Potem przez cały trzeci set Karol siedział wpatrzony w telewizor bez żadnych emocji podczas gdy nasi tracili punkty. Niestety, całe spotkanie wygrał przeciwnik.
-Kurcze, szkoda. Mogliśmy chociaż jeden set wygrać.-siatkarz klepnął się w uda i wstał-Chcesz piwa?
Potem siedzieliśmy jeszcze z godzinę rozmawiając. Siatkarz opowiedział mi o życiu drużyny. W pewnej chwili zaczęłam mu zazdrościć tak zgranej ekipy i niektórych wspólnych akcji. W tym klubie było naprawdę wesoło. Dowiedziałam się, że dwa miesiące temu zerwał z dziewczyną, z którą był aż siedem lat. Zdradziła go kilka razy. Z tego co wywnioskowałam z jego opowiadań był w niej bardzo zakochany, ale nie mógł już znieść tego, że wychodził na przysłowiowego jelenia. Podczas naszej pogawędki uciekł nam czas i była już północ. Powoli wstałam z fotela ziewając.
-Dzięki za gościnę, ale już późno i muszę lecieć.
-Kurde, odwiózłbym cię, ale wypiliśmy po dwa piwa.
-Spokojnie, jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.-Uśmiechnęłam się do chłopaka. Na co on zwrócił oczy w stronę sufitu.
-Tak jak ostatnio?
-Pff, to był jednorazowy incydent.-prychnęłam, ale na samo wspomnienie aż przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Przenocujesz u mnie, a jutro cię odtransportujemy do domciu.-powiedział to z uśmiechem i wyczuwalną stanowczością w głosie.
-No okey, dzięki-posłałam mu wdzięczny uśmiech.
* * *
Obudził mnie odgłos czajnika, wstałam i rozprostowałam kości. Miałam na sobie jedynie podkoszulek. Kurde, spodnie i bluzę zostawiłam w łazience. Po cichutku wyszłam na korytarz i zaczęłam przysłuchiwać się czyjejś rozmowie. O kurde, Karol nie był sam, stanęłam w korytarzu i aż wstyd się przyznać, ale zaczęłam podsłuchiwać.
-Karol, kochanie. Wróć do mnie. On nic dla mnie nie znaczył.-jakaś dziewczyna mówiła do niego rozpaczliwym głosem. To pewnie ta jego cała Olka, która się pukała na prawo i lewo.
-Słuchaj Ola, nie potrafię ci już zaufać. Mówiłaś tak z dwoma poprzednimi-oho. Nasz siatkarzyk zaczynał się powoli łamać. Słychać było to po jego głosie.
Pomyślałam, że muszę zadziałać. Kłos to naprawdę fajny facet i nie zasługuje na takie traktowanie. Niewiele myśląc wskoczyłam do łazienki, odnalazłam wzrokiem wiszącą koszulę przyjaciela i wpadł mi do głowy genialny pomysł. Zarzuciłam z siebie koszulkę i opatuliłam niebieską koszulą, zostawiłam dwa górne guziki odpięte. Wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki oddech i zanim się rozmyśliłam zawołałam:
-Kochanie, zrobisz mi kawę?
Przykleiłam do twarzy uśmiech i wkroczyłam boso do kuchni. Na widok ślicznej blondynki udałam zdziwienie.
-O, a kim ta pani jest?-Podeszłam do lekko zdziwionego Karola i dałam buziaka w policzek szepcząc mu przy tym, aby zaczął udawać. Przygarnął mnie do siebie ramieniem i odezwał się w końcu:
-To jest moja stara znajoma, Ola. A to jest Karolinka.
Podałyśmy sobie uprzejmie ręce. Aleksandra mierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, natomiast ja spoglądałam na nią z wyższością. O kurwa, była naprawdę ładna. A on chciał umówić się ze mną. Przecież on może mieć każdą, ja może nie jestem brzydka, ale do miss piękności nie należę.
-To ja się już będę zbierać.-blondynka podniosła się z krzesła i zwróciła w stronę Karola z prośbą-Proszę cię. Przemyśl to jeszcze.
Mój udawany chłopak poszedł odprowadzić swoją ex do drzwi, jeszcze rzuciłam jej na pożegnanie fałszywe "Miło było poznać!" i zaczęłam parzyć sobie kawę.
-Wielkie dzięki.- do kuchni wszedł chłopak i uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.-Naprawdę było mi ciężko po rozstaniu i miałem dość tej całej chorej sytuacji. A teraz ona się tu znowu zjawia i mąci.-na chwilę posmutniał po czym zlustrował mnie wzrokiem i się rozweselił-Ładna koszula.
Spojrzałam w dół i uświadomiłam sobie, że jestem praktycznie w negliżu. Poczułam, że moje policzki przybierają szkarłatnego koloru i czym prędzej opuściłam kuchnie.
Potem Karol odwiózł mnie do domu i postanowił skorzystać z wolnego i pojechać do rodziców.
************************************************************************************************************
Witam z rozdziałem drugim. Oddaję go w Wasze ręce. Życzę miłej lektury i proszę o powiadomienie mnie jeżeli coś się nie podoba :). Pozdrawiam :*
-Aśka nie. Nie wrócę do niego.- moja przyjaciółka nie mogła zrozumieć mojej decyzji. Ona nie wie jak to jest gdy wszyscy mają cię gdzieś, ona ma Adriana. Razem wiją swoje gniazdko w Anglii i jedzą sobie z dzióbków. W tym momencie pojawił mi się przed oczami ich wspólne zdjęcie, które wysłali mi w wigilię. Stali uśmiechnięci od ucha do ucha, ona ubrana w piękną czerwoną, koronkową sukienkę, on w eleganckim, drogim garniturze. Jego ręka osadzona jest na jej szczupłej tali. Piękny obrazek. Tyle, że ja takimi widokami już po prostu rzygam.
- Ale posłuchaj mnie. Przecież Igor cię kocha. Chce dla ciebie jak najlepiej. Zawsze cie przeprasza i w ogóle jest kochany. Pamiętasz jak złamałaś rękę? Ciągle ci wtedy kupował czekoladki i róże. Zajmował się tobą, starał się jak nigdy.
-Czy ja dobrze słyszę? -nie mogłam uwierzyć w to co ona wygadywała, moja "przyjaciółka"- Przecież doskonale wiesz, że złamanie mojej ręki to była jego sprawka.
-No taaak, ale pomyśl sobie. Takie mieszkanie samemu w jakimś zapyziałym Bełchatowie to kiepskie wyjście z sytuacji, nie sądzisz?
-Niby czemu?- coraz gorzej rozumiałam co to stworzenie do mnie mówi.
-Bo sama sobie w życiu nie poradzisz skarbie.- po tych słowach moja twarz przybrała nienormalny wyraz. Jak ona śmiała?
-Ta Anglia to cię już do reszty spierdoliła.
-Wypraszam sobie!-Rany... Jakie teksty typu " I'm lady".
-Wiedziałam, że ten blond ci pasuje, ale że aż tak?-Dobrze wiedziałam, że drażnią ją teksty o blondynkach.
Nie miałam już więcej ochoty z nią rozmawiać, więc jak ja to mam w zwyczaju po prostu się rozłączyłam. Tak wiem, dorośle. Potem odpaliłam laptopa, tak jak przypuszczałam, żadnej odpowiedzi na moje CV. Ten i następny miesiąc jeszcze jako tako dociągnę, ale co dalej?
Potem usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiegoś tasiemca. Miałam na sobie jeszcze luźną, słodką piżamkę. Właśnie zaczęłam szukać w necie najbliższego basenu. Uwielbiałam pływać, od dziecka tak miałam. Najczęściej wybierałam się na basen z moim bratem, bądź Aśką. No dopóki nie zaczęli się spotykać razem, od tamtego momentu każde nasze wspólne wyjście było nie do zniesienie.
Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Zaciekawiona podeszłam do nich, nie miałam pojęcia kto może pukać do drzwi mojego mieszkania. Przecież nikogo tu praktycznie nie znałam. Przystawiłam oko do metalowego kółeczka w drzwiach. Jedyne co ujrzałam to zamek od bluzy. Niewiele mi dało to patrzenie przez wizjer.
Z lekkim niepokojem uchyliłam drzwi. Do mojego mieszkania ochoczo wparował nie kto inny jak Karol.
-Hej, hej! Kawy bym prosił.- był uśmiechnięty od ucha do ucha. Spojrzał na mnie i ujrzałam w jego zielonych oczach coś w rodzaju zdziwienia. No tak.... jestem w piżamie, a mamy już godzinę 13. No tak trochę to może się mu wydawać nie odpowiednie do tej pory dnia. Zapytał zdziwiony:
-Dlaczego jeszcze jesteś w piżamie?
-Bo nie musiałam dzisiaj nigdzie wychodzić.-popatrzył na mnie marszcząc brwi. Zaczęłam go kierować w kierunku mojej małej kuchni. Chłopak zajął miejsce za stołem. -To jaką tą kawę? Parzoną czy rozpuszczalną?
-Rozpuszczalną.
-A tak w ogóle, to co cię do mnie sprowadza?- zapytałam napełniając szary czajnik wodą.
-Cała drużyna pojechała na mecz, a ja nie byłem w stanie.
-A tak, faktycznie. Coś tam słyszałam na ten temat.
-A przy okazji, mam do ciebie interes- uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
-Jaki ty możesz mieć do mnie interes?-zapytałam stawiając przed nim parujący kubek kawy.
Przez chwilę mój rozmówca szukał czegoś po kieszeniach bluzy. Potem wstał z krzesła i zaczął przeszukiwać kieszenie dresów. Nagle uderzył się otwartą dłonią w czoło czym wywołał mój śmiech. Wyciągnął portfel, z kolei z niego wyjął jakąś małą karteczkę. Położył ją na stole, i uśmiechnął się do mnie dumny. Czekałam, aż mi zacznie tłumaczyć co to za świstek. Zaczął mi wyjaśniać z uśmiechem:
-Ostatnio wspominałaś, że nie masz pracy, tak?-pokiwałam smętnie głową-Tu jest numer do właściciela siłowni, który potrzebuje instruktorki fitness. A ty jesteś po AWF-ie i pomyślałem, że może będziesz zainteresowana.
-O jejku! Dziękuję, dziękuję!-niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję-naprawdę potrzebna mi teraz robota. Jak ci się mam odwdzięczyć?
-Umów się ze mną.-Popatrzyłam na niego rozszerzonymi oczami. Zawahałam się na chwilę, ale zaraz podjęłam decyzję.
-Przepraszam cię, ale nie. Naprawdę, na pewien czas mam dość facetów. A my zostańmy przyjaciółmi. Zgoda?- posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki mnie było stać. Co ona obie myślał? Przecież jesteśmy z dwóch różnych światów. On-znany i uznawany sportowiec, siatkarz, przed którym drzwi kariery stoją otworem. Ja- no właśnie, ja. Ja to ja.
-Jasne- posłał mi lekki uśmiech.
Przez chwilę panowała naprawdę nieprzyjemna i krępująca cisza. Rany... Jak ja nie cierpię takich sytuacji. Nagle siatkarz wziął do ręki swojego iphona i zaczął czegoś w nim szukać uśmiechając się pod nosem. Ja w tym czasie starałam się zająć myciem naczyń, ale nie mogłam się skupić.
-Ubieraj się.-lekko się wzdrygnęłam gdy to powiedział. Nie bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Słucham? Przecież nie chodzę naga.
-No nie mów mi, że chcesz wyjść w tym na miasto.-uśmiechnął się łobuzersko.
W progu kuchni rzuciłam mu przez ramię, żeby dał mi 10 minut. W końcu zobaczę coś więcej niż tylko moje osiedle. Otworzyłam szafę i przez chwilę zastanawiałam się co mam na siebie włożyć. Nawet nie wiem gdzie idziemy. Trudno. Po krótkich przemyśleniach wybrałam moją ulubioną bluzę oraz zwykłe, czarne rurki. Następnie przeszłam do szczotkowania włosów. Przez chwile zastanawiałam się nad tym czy robić makijaż. Zdecydowałam, że użyję podkładu, aby wyrównać koloryt, pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta pomalowałam jasną szminką. Popatrzyłam w lustro i zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę o przepięknych oczach. Do kieszeni zgarnęłam telefon oraz portfel.
Weszłam do kuchni. Karol stał do mnie tyłem i próbował przymocować firankę w małym kuchennym okienku. Szło mu to naprawdę opornie i przyznajmy fajtłapowato.
-Uhym-odchrząknęłam na co on aż podskoczył. Odwrócił się w moją stronę i zaczął przepraszająco:
-Karolina, ja naprawdę nie chciałem. Patrzyłem tylko w okno i tu nagle spadło.
-Dobra, zostaw. Potem to powieszę.
Wyszliśmy z mojego mieszkania i stanęliśmy przed blokiem. Mój kamrat zaprosił mnie do swojego samochodu, w którym miałam już okazję jechać.
-Wolisz miejsca rozrywkowe, historyczne czy praktyczne?
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi, więc odpowiedziałam:
-Wszystko po trochu. Chyba.
Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Przed nami była wybudowany piękny dworek. Jak się potem okazało był to Dwór Olszewskich. Trochę pozwiedzaliśmy i pojechaliśmy do następnego punktu, a był nim Plac Gabriela Nurtowicza. Następnie Karol pokazał mi gdzie się mieści galeria Olimpia w mieście, klubową halę, najlepsze knajpki z jednej nawet skorzystaliśmy oraz siłownie być może, w której będę miała pracę. Na końcu usiedliśmy na ławce w parku i obserwowaliśmy jak dzieciaki rzucają się śnieżkami.
W pewnym momencie siatkarzowi zadzwonił telefon w kieszeni. Przeprosił mnie i opuścił z zapewnieniami, że zaraz wróci. Ja dalej przyglądałam się bawiącym dzieciakom. Obserwowałam je uważnie. Było to najprawdopodobniej rodzeństwo, chłopczyk rzucał do dziewczynki śniegiem. Ta nie zostawała mu dłużna. W końcu razem padli do białego puchu śmiejąc się w najlepsze. Uśmiechnęłam się na ten widok.
Niespodziewanie poczułam na karku uderzenie. Po chwili zorientowałam się, że to była śnieżka, która wpadła mi za kołnierz kurtki i uwaga pod bluzę. Poczułam, że śnieg zaczął się topić i spływać strużkami między łopatkami, poprzez kręgosłup, aż do dolnych partii pleców. Nienawidziłam tego uczucia. W jednej chwili wyprostowałam się i obróciłam o 180 stopni. Zobaczyłam niezwykle zadowolonego z siebie Karola. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam go strofować:
-Nie bądź dziecinny.
Oczywiście ta gigantyczna wyrzutnia śniegu mnie nie posłuchała tylko zgięła się i poczęła robić nowy pocisk. Uśmiechnął się do mnie przebiegle. Pokręciłam leniwie głową spoglądając oczy w niebo. Nagle poczułam na sobie jego amunicję, a potem następną i następną.
-Kłos! Ostrzegam cię, nie chcesz wojny!
Nie posłuchał więc i ja zaczęłam ugniatać śnieg w dłoniach. To było nie fair, bo on miał rękawiczki. Mój rywal kucnął i zaczął zbierać dłońmi śnieg, gdy się wyprostował postanowiłam rzucić swoim pociskiem i dostał prosto w twarz. Jakaż byłam uradowana. Natomiast Karolek spochmurniał i z udawanym, obrażonym tonem rzekł:
-Okey, koniec.
Po czym wyciągnął dłoń na zgodę. Oczywiście ja naiwna ją uścisnęłam i tym sposobem zostałam wrzucona do śniegu. Na tym zakończyliśmy naszą małą wojnę. Następnie zwycięzca spojrzał na zegarek i powiedział, że jeśli chcemy zdążyć na mecz to musimy się pospieszyć. Wstąpiliśmy jeszcze do marketu, ponieważ dwumetrowiec postanowił, że zrobimy sobie jakieś dobre jedzonko. Tylko biedny jeszcze nie wiedział, że ja kompletnie nie potrafię gotować. Cóż, nie mogę być we wszystkim najlepsza.
-To co mi ugotujesz?-zapytał z uśmiechem gdy przekroczyliśmy próg jego mieszkania.
-Myślałam, że to ty mi coś ugotujesz.-wyszczerzyłam się do niego.
Karol na chwilę spochmurniał, zadumał się i na koniec odrzekł do mnie wesoło:
-Ale spaghetti to chyba mi pomożesz przyrządzić?
-W gruncie rzeczy to jest chyba jedyne danie, które potrafię przyrządzić.-lekko się zarumieniałam na co mój rozmówca tylko się zaśmiał.
Po 30 minutach zasiedliśmy przed telewizorem z naszymi porcjami. Przyznam, nie wyszło nam nawet najgorsze to danie. Skra miała zagrać mecz z Cucine Lube Banca Marche Civitanova.
Pierwszy set nie poszedł chłopakom za dobrze. Za każdym razem gdy traciliśmy punkty Kłos był coraz bardziej zawiedziony. W drugim secie było już lepiej. Obie drużyny szły łeb w łeb, mieliśmy wielką nadzieję na wygranie tego seta. Po obu drużynach widać było zdenerwowanie. Skra jak i włoski klub tracili punkty podczas zagrywek. Niestety, walkę o drugiego seta wygrał Cucine Lube. Potem przez cały trzeci set Karol siedział wpatrzony w telewizor bez żadnych emocji podczas gdy nasi tracili punkty. Niestety, całe spotkanie wygrał przeciwnik.
-Kurcze, szkoda. Mogliśmy chociaż jeden set wygrać.-siatkarz klepnął się w uda i wstał-Chcesz piwa?
Potem siedzieliśmy jeszcze z godzinę rozmawiając. Siatkarz opowiedział mi o życiu drużyny. W pewnej chwili zaczęłam mu zazdrościć tak zgranej ekipy i niektórych wspólnych akcji. W tym klubie było naprawdę wesoło. Dowiedziałam się, że dwa miesiące temu zerwał z dziewczyną, z którą był aż siedem lat. Zdradziła go kilka razy. Z tego co wywnioskowałam z jego opowiadań był w niej bardzo zakochany, ale nie mógł już znieść tego, że wychodził na przysłowiowego jelenia. Podczas naszej pogawędki uciekł nam czas i była już północ. Powoli wstałam z fotela ziewając.
-Dzięki za gościnę, ale już późno i muszę lecieć.
-Kurde, odwiózłbym cię, ale wypiliśmy po dwa piwa.
-Spokojnie, jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie.-Uśmiechnęłam się do chłopaka. Na co on zwrócił oczy w stronę sufitu.
-Tak jak ostatnio?
-Pff, to był jednorazowy incydent.-prychnęłam, ale na samo wspomnienie aż przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Przenocujesz u mnie, a jutro cię odtransportujemy do domciu.-powiedział to z uśmiechem i wyczuwalną stanowczością w głosie.
-No okey, dzięki-posłałam mu wdzięczny uśmiech.
* * *
Obudził mnie odgłos czajnika, wstałam i rozprostowałam kości. Miałam na sobie jedynie podkoszulek. Kurde, spodnie i bluzę zostawiłam w łazience. Po cichutku wyszłam na korytarz i zaczęłam przysłuchiwać się czyjejś rozmowie. O kurde, Karol nie był sam, stanęłam w korytarzu i aż wstyd się przyznać, ale zaczęłam podsłuchiwać.
-Karol, kochanie. Wróć do mnie. On nic dla mnie nie znaczył.-jakaś dziewczyna mówiła do niego rozpaczliwym głosem. To pewnie ta jego cała Olka, która się pukała na prawo i lewo.
-Słuchaj Ola, nie potrafię ci już zaufać. Mówiłaś tak z dwoma poprzednimi-oho. Nasz siatkarzyk zaczynał się powoli łamać. Słychać było to po jego głosie.
Pomyślałam, że muszę zadziałać. Kłos to naprawdę fajny facet i nie zasługuje na takie traktowanie. Niewiele myśląc wskoczyłam do łazienki, odnalazłam wzrokiem wiszącą koszulę przyjaciela i wpadł mi do głowy genialny pomysł. Zarzuciłam z siebie koszulkę i opatuliłam niebieską koszulą, zostawiłam dwa górne guziki odpięte. Wyszłam z łazienki, wzięłam głęboki oddech i zanim się rozmyśliłam zawołałam:
-Kochanie, zrobisz mi kawę?
Przykleiłam do twarzy uśmiech i wkroczyłam boso do kuchni. Na widok ślicznej blondynki udałam zdziwienie.
-O, a kim ta pani jest?-Podeszłam do lekko zdziwionego Karola i dałam buziaka w policzek szepcząc mu przy tym, aby zaczął udawać. Przygarnął mnie do siebie ramieniem i odezwał się w końcu:
-To jest moja stara znajoma, Ola. A to jest Karolinka.
Podałyśmy sobie uprzejmie ręce. Aleksandra mierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, natomiast ja spoglądałam na nią z wyższością. O kurwa, była naprawdę ładna. A on chciał umówić się ze mną. Przecież on może mieć każdą, ja może nie jestem brzydka, ale do miss piękności nie należę.
-To ja się już będę zbierać.-blondynka podniosła się z krzesła i zwróciła w stronę Karola z prośbą-Proszę cię. Przemyśl to jeszcze.
Mój udawany chłopak poszedł odprowadzić swoją ex do drzwi, jeszcze rzuciłam jej na pożegnanie fałszywe "Miło było poznać!" i zaczęłam parzyć sobie kawę.
-Wielkie dzięki.- do kuchni wszedł chłopak i uśmiechnął się do mnie z wdzięcznością.-Naprawdę było mi ciężko po rozstaniu i miałem dość tej całej chorej sytuacji. A teraz ona się tu znowu zjawia i mąci.-na chwilę posmutniał po czym zlustrował mnie wzrokiem i się rozweselił-Ładna koszula.
Spojrzałam w dół i uświadomiłam sobie, że jestem praktycznie w negliżu. Poczułam, że moje policzki przybierają szkarłatnego koloru i czym prędzej opuściłam kuchnie.
Potem Karol odwiózł mnie do domu i postanowił skorzystać z wolnego i pojechać do rodziców.
************************************************************************************************************
Witam z rozdziałem drugim. Oddaję go w Wasze ręce. Życzę miłej lektury i proszę o powiadomienie mnie jeżeli coś się nie podoba :). Pozdrawiam :*
środa, 6 stycznia 2016
1. A może by tak spakować się i wrócić?
05.01
Kolejny stracony dzień. Dlaczego akurat mi jest tak trudno znaleźć pracę? Przecież jestem młoda, bezdzietna i ogółem mam dobre warunki. Myślałam, że chociaż w Bełchatowie będę miała szansę zacząć wszystko od nowa. Ale nie. Bo po co? Po co Karolinka ma być szczęśliwa? Najlepiej wróć do Warszawy z podkulonym ogonem póki masz jeszcze się do czego wracać... Mózgu stop! Zaraz popadnę w jakąś paranoję.
Po moich depresyjnych rozmyślaniach założyłam wygodne dresy, sportowe buty oraz cieplutką bluzę.Wyszłam przed blok, a na skórze od razu poczułam styczniowy chłód. Zaczęłam biec wzdłuż bloków starając się jak najlepiej zapamiętać trasę, ponieważ aż wstyd się przyznać, ale nie znam jeszcze swojej okolicy.
Biegłam i biegłam, zapominając przy tym o problemach finansowych, braku pracy, oraz braku rodziny. Nagle naszła mnie ochota aby zapalić. Wiem, wiem... Nie powinnam palić, szczególnie jeśli jestem typem sportowca po AWF-ie. Ale trudno, przestanę palić jeśli będę miała dobrą motywację, a że takiej nie mam to mówi się trudno. Zatrzymałam się i skręciłam w ciemny zaułek. Teraz jak o tym myślę to naprawdę nie był dobry pomysł. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, na głowę narzuciłam kaptur bluzy. Nabrałam nikotynowej trucizny do płuc i podniosłam głowę w stronę nieba.
-Hej kolego! Może byś tak poczęstował papieroskiem?- z rozmyślań wyrwał mnie jakiś męski głos. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam wysokiego, lekko zarośniętego mężczyznę ubranego w podartą kurtkę. Miał nieprzyjemny, obślizgły wzrok, którym mnie starannie badał. Chyba się zorientował, że nie jestem facetem tylko bezbronną laską w ciemnym zaułku. Poczułam zimny pot na plecach. Nie miałam ochoty na dyskusję z nim i tylko rzuciłam bez ceregieli:
-Nie mam już i nie jestem twoim "koleżką".
-Oj jaka szkoda.-podszedł o krok bliżej- Ale chyba masz coś innego. Chętnie się poczęstuję.
Kolejny krok w moim kierunku. Natomiast ja zrobiłam dwa kroki w tył, ale moje plecy napotkały zimną ścianę.
-Nic nie mam.- nie potrafiłam zapanować nad drżeniem głosu. Obcy przybliżał się o mnie w oraz szybszym tempie, a ja bałam się już niemiłosiernie. Jego ochrypły głos sprawił, że napięły mi się wszystkie mięśnie.
-Nie masz się czego bać.
Próbowałam go odepchnąć, ale bez skutku.
-Zostaw mnie!- krzyczałam siłując się z nim- Zostaw...
Moje szanse coraz bardziej malały. Na nadgarstkach czułam silny ucisk, a ciało oprawcy przyciskało mnie do muru. Jednak nagle ktoś chwycił za ramiona mojego napastnika i powaliła go na ziemię jednym ciosem w szczękę. Ja korzystając z okazji rzuciłam się biegiem do ucieczki.Wypadłam z zaułku i zaczęłam biec przed siebie. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam goniącego mnie mężczyznę. zawołał;
-Zaczekaj!-oczywiście go nie posłuchałam. Czułam, że opadam z sił.Za dużo, za dużo tego wszystkiego. W pewnym momencie poczułam na nadgarstku czyjąś rękę, która silnym szarpnięciem obróciła mnie o 180 stopni. Oczywiście nie wytrzymałam już z tych emocji. Jedyne co pamiętam to tylko swój krzyk...
KAROL
-Stary, trener miał dzisiaj niezwykle paskudny dzień. Jak on mógł być aż tak nieczuły dla nas? I to w dodatku po świętach-właśnie wracaliśmy z treningu i Andrzej oczywiście musiał ponarzekać.
-Nie przesadzaj, przecież nie było tak źle. Ja mógłbym jeszcze przebiec cały Bełchatów. wyszczerzyłem się do kumpla chwaląc swoją kondycję. Nagle zobaczyłem w oku mojego rozmówcy tajemniczy błysk, który nie wróżył nic dobrego. Na pewno nie wróżył nic dobrego.
-Ej stary, ale dowieziesz mnie pod sam blok?-zapytałem go z nadzieją.
-Zapomnij Kłosik! Haha! Radź sobie sam, przecież masz w sobie tyyyle energii.
-Będziesz chciał żeby cię po imprezie przenocować.-rzuciłem mu na pożegnanie wysiadając z auta Andrzeja.
Ruszyłem wzdłuż ulicy, gdzieś za 10 minut powinienem być u siebie w mieszkaniu. Dla zabicia czasu wyjąłem telefon i zacząłem przeglądać komentarze pod moim dzisiejszym potem na Instagramie. Nagle usłyszałem czyjś krzyk:
-Zostaw mnie! Zostaw!
Chowając telefon do kieszeni podbiegłem do źródła głosu i zobaczyłem jakiegoś odrapańca napadającego jakąś kobietę. Nie zastanawiając się długo chwyciłem go za ramiona i szybkim ruchem ręki dałem po prostu w mordę powalając go na ziemię. Zwróciłem swój wzrok na mur, ale dziewczyny tam nie było, Wyszedłem z zaułku i zobaczyłem jak niewielka istota ucieka. Zawołałem:
-Zaczekaj!
Nie posłuchała mnie więc rzuciłem się za nią w pogoń. Nie mając z tym problemu dogoniłem ją. Szybko chwyciłem nadgarstek dziewczyny i szybkim ruchem odwróciłem ją do siebie. Nagle moje uszy przeszył przeraźliwy krzyk, który wydobył się z tego niewielkiego stworzenia. Po czym po prostu zaczęła się osuwać na ziemię. Na szczęście zdążyłem ją złapać. Ale kurde, co ja teraz mam z nią zrobić? Dobra, wezmę ją do domu, dobrze, że nie jest ciężka więc nie będzie z tym problemu. Jeśli mnie ktoś zobaczy jak niosę nieprzytomną dziewczynę na rękach praktyczni po nocy to będzie to niezły "przypał" jakby to określił Włodarczyk.
Po kilku minutach byłem już w domu. Co teraz robić? Położyłem moją zdobycz na łóżku i sprawdziłem czynności życiowe. Tak wiem, powinienem to zrobić wcześniej, ale wyleciało mi z głowy. Stwierdziłem, że po prostu śpi. Pewnie zemdlała z nerwów. Zdjąłem jej buty ze stóp i szarą bluzę. Dopiero teraz zacząłem się jej przyglądać. W mojej białej pościeli leżała szczupła, niska brunetka. Miała delikatne rysy twarzy. Wyglądała tak niewinnie podczas snu. Po jej stroju stwierdziłem, że była na wieczornym, co ja gadam, na nocnym joggingu. Bo kto normalny biega o 23? Nie będę jej budził. Więc tę noc przyszło mi spędzić na kanapie.
KAROLINA
Gdy się obudziłam pomyślałam sobie tylko "Kurde, ale wygodne łóżko". I nagle uświadomiłam sobie, że ono nie należy do mnie. Ono na pewno nie należy do mnie. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? I w tym momencie przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru: bieganie, papieros, jakiś odrapaniec i goniący mnie mężczyzna. Chyba mu potem zemdlałam. Aghh... Jak ja kocham moje słabe nerwy (-,-). Odrzuciłam z nóg kołdrę, na sobie nadal miałam moje dresy i czarny podkoszulek. Toby oznaczało, że ktoś mnie pozbawił bluzy i butów gdy spałam. Gdzie są teraz moje rzeczy? Wyszłam z sypialni prosto do dużego, przejrzystego salonu. Wow, musi być ktoś nadziany, nie to co ja. Podczas rozglądania się po pomieszczeniu zobaczyłam w przedpokoju moje buty na ziemi i bluzę na wieszaku. Zaczęłam zmierzać w kierunku mojego dobytku gdy przede mną pojawił się jakiś facet i stanął mi na drodze.
Miał mokre włosy, które wycierał ręcznikiem więc przypuszczam, że właśnie brał prysznic. Stał na wprost mnie w czarnych dresach, bez koszulki. Miał świetnie wyrobione mięśnie brzucha, zawsze mi się to bardzo podobało w mężczyznach. Mój wzrok przeniosłam na jego twarz. Szatyn o pięknych, zielonych oczach i lekkim zarostem. Uśmiechnął się do mnie sympatycznie odsłaniając przy tym równe, białe zęby. Kojarzę go, ale nie pamiętam skąd.
-Zawsze tak długo śpisz?- zapytał. Trochę mi się głupio zrobiło, że tak mu się przyglądałam.
-Tylko jak mam stresujący dzień, ale z łaski swojej wytłumacz mi jak ja się tu znalazłam. Co ja tu w ogóle robię?
-To może może usiądziesz?- zaproponował mi chłopak. Usadowiłam się w miękkim fotelu. Mój rozmówca zamiast usiąść wyszedł do kuchni. Po chwili zjawił się z powrotem niosąc tacę, na której były kanapki i dwa kubki parującej cieczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. Mój żołądek chciał, aby nieznajomy również się o tym dowiedział i powiadomił go donośnym burczeniem.
-Głodna?- zaśmiał się. Ja natomiast zgromiłam go spojrzeniem i odparłam:
-Jasne, że głodna. A teraz dowiem się czegoś w końcu?
Zanim zjedliśmy wszystkie kanapki (swoją drogą były naprawdę dobre) znałam już całą opowieść. Byłam w lekkim szoku bo nie do końca wszystko pamiętałam.
-Ale nie bałeś się, że się obudzę w nocy i cię okradnę, albo będziesz miał przeze mnie jakieś kłopoty?
Na te słowa mój rozmówca tylko się roześmiał:
-Gdzie tam. Nie mam tak bujnej wyobraźni jak ty. I szczerze wątpię czy taka niewinna osóbka mogłaby zrobić mi jakąś krzywdę.
Nagle poczułam, że muszę się bronić, bo przecież nie jestem jakąś tam cizią, która by sobie z niczym nie poradziła. Rzuciłam z wyższością:
-Pff. Gdyby nie ty to spokojnie bym sobie poradziła z tamtym facetem. Jestem samowystarczalna. Na pewno wyszłabym z tego bez szwanku.
-Taa. W to nie wątpię.-rzucił z ironią i popatrzył mi w oczy. Szybko odwróciłam wzrok i powiedziałam:
-Mimo to dziękuję za ratunek...
-Karol-wyciągnął do mnie rękę.
-Karola-uśmiechnęłam się odwzajemniając uścisk z uśmiechem-znaczy Karolina. Dobra to ja już lecę.
-Odwiozę cię-chwilę z nim oponowałam, ale nie dał za wygraną.
* * *
Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu. Nagle Karol zagadał:
-Pewnie ktoś na ciebie w domu czeka. Mąż? Chłopak?
-Mieszkam sama i nie mam nikogo.-powiedziałam to bardziej do przedniej szyby niż do niego. Gdy spojrzałam na niego lekko się uśmiechał. Oho... Po tym jak podwiózł mnie pod mój blok zaprosiłam go do siebie. Było miło. Przegadałam z nim ze 2 godziny, dawno nie miałam okazji kimś tak po prostu porozmawiać. rozmawialiśmy o neutralnych tematach. W pewnym momencie spojrzał na zegarek i powiedział:
-Kurcze, sorry Karolinka, ale muszę mykać na trening.
-Co trenujesz?
-Siatkówkę- po tych słowach wypiął dumnie pierś. Ja z kolei palnęłam się w czoło.
-Kłos tak? Ty jesteś siatkarzem! Dlaczego ja cię wcześniej nie poznałam?
-Bo z bliska wyglądam pewnie jeszcze przystojniej.- wyszczerzył się do mnie.
Potem pożegnaliśmy się ze sobą, a po jego wyjściu zaczęłam znowu rozsyłać CV w celu znalezienia pracy.
************************************************************
No to mamy pierwszy. Mam nadzieję, że się spodoba. :) Poświęciłam mu wiele czasu, ale wiem, że muszę jeszcze popracować nad wszystkim. Jeśli Wam coś nie odpowiada proszę śmiało pisać. :)
Miłego czytania ;)
Kolejny stracony dzień. Dlaczego akurat mi jest tak trudno znaleźć pracę? Przecież jestem młoda, bezdzietna i ogółem mam dobre warunki. Myślałam, że chociaż w Bełchatowie będę miała szansę zacząć wszystko od nowa. Ale nie. Bo po co? Po co Karolinka ma być szczęśliwa? Najlepiej wróć do Warszawy z podkulonym ogonem póki masz jeszcze się do czego wracać... Mózgu stop! Zaraz popadnę w jakąś paranoję.
Po moich depresyjnych rozmyślaniach założyłam wygodne dresy, sportowe buty oraz cieplutką bluzę.Wyszłam przed blok, a na skórze od razu poczułam styczniowy chłód. Zaczęłam biec wzdłuż bloków starając się jak najlepiej zapamiętać trasę, ponieważ aż wstyd się przyznać, ale nie znam jeszcze swojej okolicy.
Biegłam i biegłam, zapominając przy tym o problemach finansowych, braku pracy, oraz braku rodziny. Nagle naszła mnie ochota aby zapalić. Wiem, wiem... Nie powinnam palić, szczególnie jeśli jestem typem sportowca po AWF-ie. Ale trudno, przestanę palić jeśli będę miała dobrą motywację, a że takiej nie mam to mówi się trudno. Zatrzymałam się i skręciłam w ciemny zaułek. Teraz jak o tym myślę to naprawdę nie był dobry pomysł. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, na głowę narzuciłam kaptur bluzy. Nabrałam nikotynowej trucizny do płuc i podniosłam głowę w stronę nieba.
-Hej kolego! Może byś tak poczęstował papieroskiem?- z rozmyślań wyrwał mnie jakiś męski głos. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam wysokiego, lekko zarośniętego mężczyznę ubranego w podartą kurtkę. Miał nieprzyjemny, obślizgły wzrok, którym mnie starannie badał. Chyba się zorientował, że nie jestem facetem tylko bezbronną laską w ciemnym zaułku. Poczułam zimny pot na plecach. Nie miałam ochoty na dyskusję z nim i tylko rzuciłam bez ceregieli:
-Nie mam już i nie jestem twoim "koleżką".
-Oj jaka szkoda.-podszedł o krok bliżej- Ale chyba masz coś innego. Chętnie się poczęstuję.
Kolejny krok w moim kierunku. Natomiast ja zrobiłam dwa kroki w tył, ale moje plecy napotkały zimną ścianę.
-Nic nie mam.- nie potrafiłam zapanować nad drżeniem głosu. Obcy przybliżał się o mnie w oraz szybszym tempie, a ja bałam się już niemiłosiernie. Jego ochrypły głos sprawił, że napięły mi się wszystkie mięśnie.
-Nie masz się czego bać.
Próbowałam go odepchnąć, ale bez skutku.
-Zostaw mnie!- krzyczałam siłując się z nim- Zostaw...
Moje szanse coraz bardziej malały. Na nadgarstkach czułam silny ucisk, a ciało oprawcy przyciskało mnie do muru. Jednak nagle ktoś chwycił za ramiona mojego napastnika i powaliła go na ziemię jednym ciosem w szczękę. Ja korzystając z okazji rzuciłam się biegiem do ucieczki.Wypadłam z zaułku i zaczęłam biec przed siebie. Obejrzałam się za siebie i ujrzałam goniącego mnie mężczyznę. zawołał;
-Zaczekaj!-oczywiście go nie posłuchałam. Czułam, że opadam z sił.Za dużo, za dużo tego wszystkiego. W pewnym momencie poczułam na nadgarstku czyjąś rękę, która silnym szarpnięciem obróciła mnie o 180 stopni. Oczywiście nie wytrzymałam już z tych emocji. Jedyne co pamiętam to tylko swój krzyk...
KAROL
-Stary, trener miał dzisiaj niezwykle paskudny dzień. Jak on mógł być aż tak nieczuły dla nas? I to w dodatku po świętach-właśnie wracaliśmy z treningu i Andrzej oczywiście musiał ponarzekać.
-Nie przesadzaj, przecież nie było tak źle. Ja mógłbym jeszcze przebiec cały Bełchatów. wyszczerzyłem się do kumpla chwaląc swoją kondycję. Nagle zobaczyłem w oku mojego rozmówcy tajemniczy błysk, który nie wróżył nic dobrego. Na pewno nie wróżył nic dobrego.
-Ej stary, ale dowieziesz mnie pod sam blok?-zapytałem go z nadzieją.
-Zapomnij Kłosik! Haha! Radź sobie sam, przecież masz w sobie tyyyle energii.
-Będziesz chciał żeby cię po imprezie przenocować.-rzuciłem mu na pożegnanie wysiadając z auta Andrzeja.
Ruszyłem wzdłuż ulicy, gdzieś za 10 minut powinienem być u siebie w mieszkaniu. Dla zabicia czasu wyjąłem telefon i zacząłem przeglądać komentarze pod moim dzisiejszym potem na Instagramie. Nagle usłyszałem czyjś krzyk:
-Zostaw mnie! Zostaw!
Chowając telefon do kieszeni podbiegłem do źródła głosu i zobaczyłem jakiegoś odrapańca napadającego jakąś kobietę. Nie zastanawiając się długo chwyciłem go za ramiona i szybkim ruchem ręki dałem po prostu w mordę powalając go na ziemię. Zwróciłem swój wzrok na mur, ale dziewczyny tam nie było, Wyszedłem z zaułku i zobaczyłem jak niewielka istota ucieka. Zawołałem:
-Zaczekaj!
Nie posłuchała mnie więc rzuciłem się za nią w pogoń. Nie mając z tym problemu dogoniłem ją. Szybko chwyciłem nadgarstek dziewczyny i szybkim ruchem odwróciłem ją do siebie. Nagle moje uszy przeszył przeraźliwy krzyk, który wydobył się z tego niewielkiego stworzenia. Po czym po prostu zaczęła się osuwać na ziemię. Na szczęście zdążyłem ją złapać. Ale kurde, co ja teraz mam z nią zrobić? Dobra, wezmę ją do domu, dobrze, że nie jest ciężka więc nie będzie z tym problemu. Jeśli mnie ktoś zobaczy jak niosę nieprzytomną dziewczynę na rękach praktyczni po nocy to będzie to niezły "przypał" jakby to określił Włodarczyk.
Po kilku minutach byłem już w domu. Co teraz robić? Położyłem moją zdobycz na łóżku i sprawdziłem czynności życiowe. Tak wiem, powinienem to zrobić wcześniej, ale wyleciało mi z głowy. Stwierdziłem, że po prostu śpi. Pewnie zemdlała z nerwów. Zdjąłem jej buty ze stóp i szarą bluzę. Dopiero teraz zacząłem się jej przyglądać. W mojej białej pościeli leżała szczupła, niska brunetka. Miała delikatne rysy twarzy. Wyglądała tak niewinnie podczas snu. Po jej stroju stwierdziłem, że była na wieczornym, co ja gadam, na nocnym joggingu. Bo kto normalny biega o 23? Nie będę jej budził. Więc tę noc przyszło mi spędzić na kanapie.
KAROLINA
Gdy się obudziłam pomyślałam sobie tylko "Kurde, ale wygodne łóżko". I nagle uświadomiłam sobie, że ono nie należy do mnie. Ono na pewno nie należy do mnie. Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? I w tym momencie przypomniałam sobie przebieg wczorajszego wieczoru: bieganie, papieros, jakiś odrapaniec i goniący mnie mężczyzna. Chyba mu potem zemdlałam. Aghh... Jak ja kocham moje słabe nerwy (-,-). Odrzuciłam z nóg kołdrę, na sobie nadal miałam moje dresy i czarny podkoszulek. Toby oznaczało, że ktoś mnie pozbawił bluzy i butów gdy spałam. Gdzie są teraz moje rzeczy? Wyszłam z sypialni prosto do dużego, przejrzystego salonu. Wow, musi być ktoś nadziany, nie to co ja. Podczas rozglądania się po pomieszczeniu zobaczyłam w przedpokoju moje buty na ziemi i bluzę na wieszaku. Zaczęłam zmierzać w kierunku mojego dobytku gdy przede mną pojawił się jakiś facet i stanął mi na drodze.
Miał mokre włosy, które wycierał ręcznikiem więc przypuszczam, że właśnie brał prysznic. Stał na wprost mnie w czarnych dresach, bez koszulki. Miał świetnie wyrobione mięśnie brzucha, zawsze mi się to bardzo podobało w mężczyznach. Mój wzrok przeniosłam na jego twarz. Szatyn o pięknych, zielonych oczach i lekkim zarostem. Uśmiechnął się do mnie sympatycznie odsłaniając przy tym równe, białe zęby. Kojarzę go, ale nie pamiętam skąd.
-Zawsze tak długo śpisz?- zapytał. Trochę mi się głupio zrobiło, że tak mu się przyglądałam.
-Tylko jak mam stresujący dzień, ale z łaski swojej wytłumacz mi jak ja się tu znalazłam. Co ja tu w ogóle robię?
-To może może usiądziesz?- zaproponował mi chłopak. Usadowiłam się w miękkim fotelu. Mój rozmówca zamiast usiąść wyszedł do kuchni. Po chwili zjawił się z powrotem niosąc tacę, na której były kanapki i dwa kubki parującej cieczy. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo jestem głodna. Mój żołądek chciał, aby nieznajomy również się o tym dowiedział i powiadomił go donośnym burczeniem.
-Głodna?- zaśmiał się. Ja natomiast zgromiłam go spojrzeniem i odparłam:
-Jasne, że głodna. A teraz dowiem się czegoś w końcu?
Zanim zjedliśmy wszystkie kanapki (swoją drogą były naprawdę dobre) znałam już całą opowieść. Byłam w lekkim szoku bo nie do końca wszystko pamiętałam.
-Ale nie bałeś się, że się obudzę w nocy i cię okradnę, albo będziesz miał przeze mnie jakieś kłopoty?
Na te słowa mój rozmówca tylko się roześmiał:
-Gdzie tam. Nie mam tak bujnej wyobraźni jak ty. I szczerze wątpię czy taka niewinna osóbka mogłaby zrobić mi jakąś krzywdę.
Nagle poczułam, że muszę się bronić, bo przecież nie jestem jakąś tam cizią, która by sobie z niczym nie poradziła. Rzuciłam z wyższością:
-Pff. Gdyby nie ty to spokojnie bym sobie poradziła z tamtym facetem. Jestem samowystarczalna. Na pewno wyszłabym z tego bez szwanku.
-Taa. W to nie wątpię.-rzucił z ironią i popatrzył mi w oczy. Szybko odwróciłam wzrok i powiedziałam:
-Mimo to dziękuję za ratunek...
-Karol-wyciągnął do mnie rękę.
-Karola-uśmiechnęłam się odwzajemniając uścisk z uśmiechem-znaczy Karolina. Dobra to ja już lecę.
-Odwiozę cię-chwilę z nim oponowałam, ale nie dał za wygraną.
* * *
Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu. Nagle Karol zagadał:
-Pewnie ktoś na ciebie w domu czeka. Mąż? Chłopak?
-Mieszkam sama i nie mam nikogo.-powiedziałam to bardziej do przedniej szyby niż do niego. Gdy spojrzałam na niego lekko się uśmiechał. Oho... Po tym jak podwiózł mnie pod mój blok zaprosiłam go do siebie. Było miło. Przegadałam z nim ze 2 godziny, dawno nie miałam okazji kimś tak po prostu porozmawiać. rozmawialiśmy o neutralnych tematach. W pewnym momencie spojrzał na zegarek i powiedział:
-Kurcze, sorry Karolinka, ale muszę mykać na trening.
-Co trenujesz?
-Siatkówkę- po tych słowach wypiął dumnie pierś. Ja z kolei palnęłam się w czoło.
-Kłos tak? Ty jesteś siatkarzem! Dlaczego ja cię wcześniej nie poznałam?
-Bo z bliska wyglądam pewnie jeszcze przystojniej.- wyszczerzył się do mnie.
Potem pożegnaliśmy się ze sobą, a po jego wyjściu zaczęłam znowu rozsyłać CV w celu znalezienia pracy.
************************************************************
No to mamy pierwszy. Mam nadzieję, że się spodoba. :) Poświęciłam mu wiele czasu, ale wiem, że muszę jeszcze popracować nad wszystkim. Jeśli Wam coś nie odpowiada proszę śmiało pisać. :)
Miłego czytania ;)
sobota, 2 stycznia 2016
Upragniona wolność
Prolog :
"Dlaczego tu nie ma windy?", takie myśli kołatały się w mojej głowie podczas targania dwóch ogromnych waliz aż na trzecie piętro. Gdy w końcu udało mi się jakimś cudem wyjść po schodach wyjęłam z kieszeni klucze. Lekko zdenerwowana otworzyłam drzwi do mojego nowego, samotnego życia. W ciasnym przedpokoju ściągnęłam płaszcz i buty. Zaraz potem weszłam do kuchni, swoją drogą również ciasna. Jak to mówią "ciasne, ale własne". Zrobiłam sobie herbatę w moim ulubionym kubku, który przywiozłam ze starego mieszkania. Przebrałam się w wygodny strój i usiadłam na parapecie. Oho, już północ, stwierdzam to z tego faktu, że nad Bełchatowem raz po raz rozbłyskały kolorowe fajerwerki. Więc żegnaj 2015, a witaj 2016. Witaj nowe życie, witaj wolność i witaj samotność. Po godzinie rozmyślań i ustalenia planu działania poszłam rozpakować trochę walizki. Podczas czynności zorientowałam się, że podczas szybkiego pakowania nie zabrałam kilku ważnych rzeczy. Trudno, kiedyś po nie wrócę. W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. O matko.... To znowu on, nagle telefon przestał dzwonić, aby po minucie znowu się rozdzwonić. Postanowiłam, że odbiorę i Igorowi wszystko wyjaśnię. Przystawiłam aparat do ucha.-Halo?
-Co to kurwa ma wszystko znaczyć?! Wiesz na kogo ja wyszedłem przed kumplami?
-Odeszłam.-czułam w sobie coraz więcej negatywnych emocji.
-Jak to odeszłaś?!-krzyczał niemiłosiernie-Masz tu zaraz być, bo jak nie to..
-Bo jak nie to co?-przerwałam mu-Znowu mnie zlejesz? Daruj sobie. Nikt mną więcej nie będzie pomiatać!
-Ty dziw...-nie dałam mu skończyć. Szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Sukinsyn- po tych słowach wyjęłam kartę z telefonu, rozcięłam ją i wyrzuciłam przez okno.
Nagle od razu poczułam się lepiej. Wiedziałam już, że dobrze zrobiłam uciekając od tego sadysty. Wiem, że wszystko co dobre jest dopiero przede mną. w końcu poczułam się jak wolny człowiek.
*********************************************
No i jestem z prologiem :) Życzę miłego czytania :)
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)