piątek, 11 marca 2016

3.Początek nowej znajomości?

08.02


  Wstałam z łóżka pełna optymizmu, nie dość, że chłopaki obronili wczoraj tytuł Mistrza Polski, to jeszcze dzisiaj po południu miały się odbyć moje pierwsze zajęcia fitness. Była już godzina 12, tak idealna pora na śniadanie. Ubrana jeszcze  moją, uroczą piżamkę zaglądnęłam do lodówki. Nie wiem, co sobie myślałam otwierając jej drzwi, w mojej lodówce nawet światłu byłoby samotnie, więc i ono postanowiło się ulotnić.
   Czym prędzej wygrzebałam z szafy jeansy i ulubiony sweterek. Włosy spięłam w luźny warkocz, a na stopy założyłam timberlandy. Zerknęłam przelotnie w lustro. Chwyciłam portfel oraz klucze w dłoń i rezygnując z okrycia wierzchniego, opuściłam swoje lokum.
   Przed blokiem przywitał mnie ostry, nieprzyjemny wiatr, który sprawił, że zaczęłam żałować braku kurtki. Szybko pokonałam kilka metrów, która dzieliła mnie od dużego marketu "Krzaczek". Weszłam do środka i zgarnęłam duży, metalowy wózek. Poczęłam po kolei wypełniać go produktami, cukier, mąka, mleko, musli....
   Podczas tej czynności miałam nieodparte wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zaczęłam się też zastanawiać, czy mam coś na twarzy. Z zadumania wyrwał mnie odgłos brzęknięcia metalu i szarpnięcie rękami. Podskoczyłam lekko przestraszona. Podniosłam wzrok i moje oczy ujrzały przystojnego bruneta z przepraszającym uśmiechem.
    Miał pociągłą twarz o przyjemnych, męskich rysach. Błękitne oczy okalały ciemne, długie rzęsy. Pod niewielkim nosem rozciągał się biały, ciepły uśmiech. Szybkim spojrzeniem dostrzegłam szerokie ramiona i szczupłą sylwetkę. Spod czarnej, pikowanej kurtki wystawał zielony sweter.Szyję okalał modny, trójkolorowy szalik w paski,  na lewej ręce dostrzegłam srebrny zegarek. Facet był cholernie przystojny.
    Trochę głupio mi się zrobiło ,że go tak obserwuję, szybko podniosłam wzrok w jego miłe oczy, w których dostrzegłam błysk zaciekawienia. Od razu zaczęłam sobie przypominać jak wyglądałam przed wyjściem z domu: ogarnięte włosy, czarne jeansy i nierozciągnięty sweter. Może być.
    Do moich uszu dotarł przyjacielski ton głosu sprawcy zderzenia:
-Najmocniej panią przepraszam. Nic pani nie jest?
-Nie no co pan. To tylko zderzenie wózkami, nie bardzo miało by mi się co stać.
    Już miałam odejść i kontynuować zakupy, ale chłopak wyciągnął rękę w moją stronę ze słowami:
-Artur droga pani. Często tu cię widuję.
-Karolina, miło mi.-czyżby to był podryw na wózek w supermarkecie? Zapowiada się ciekawie. Uśmiechnęłam się do Artura i uścisnęłam wyciągniętą dłoń.-Często tu robię zakupy, ale przeprowadziłam się tutaj dopiero kilka tygodni temu. Niestety, ja nie mam mani wpatrywania się w ludzi, którzy robią zakupy tam gdzie ja i nie zapamiętuję ich twarzy.
    Zaśmiał się z tego żartu. Poczułam, że zaczyna ze mną filtrowa. Pomyślałam, że to nie może być zły pomysł, w dodatku facet był niczego sobie. Wyprostowałam się i przechyliłam głowę lekko w prawo ukazując przy tym białe zęby.
    -Ja też nie mam takiego zwyczaju, ale chcąc, nie chcąc śliczne panie przyciągają mój wzrok jak magnez. No i przyznajmy się bez bicia. Jestem tylko facetem.- zaśmialiśmy się na jego słowa.
-Schlebia mi to bardzo. Niestety, muszę już wracać do domu, nie jadłam jeszcze śniadania i muszę się przygotować do pracy.-uśmiechnęłam się przepraszająco.
-A może pójdziemy razem na to śniadanie?-poruszył zabawnie brwiami.
-Przykro mi, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Może następnym razem.-już miałam się zbierać do kasy gdy ten złapał mnie za nadgarstek i proszącym głosem zapytał:
-A mogę liczyć chociaż na numer telefonu?
    Widząc jak mu zależy zgodziłam się. Artur wyciągnął z kieszeni czarnego iphona i podał mi go do ręki. Szybko wstukałam mu numer w klawiaturę i oddałam cacko w ręce właściciela. Ten zaś na pożegnanie ucałował moją dłoń i rzekł, żebym spodziewała się jego telefonu. Dawno nie spotkałam takiego dżentelmena. Może i chciał się tylko popisać, ale dla mnie to miłe.

    Właśnie jadłam pyszne śniadanko i rozmyślałam o dzisiejszym, miłym spotkaniu w sklepie, gdy nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Nie spodobało mi się ono. Niespokojnie podeszłam do wizjera, ujrzałam przez niego jakiś mały, złoty puchar.
-Karol!
-A kogo innego się mogłaś spodziewać?-spytał siatkarz.
    Jak tylko odblokowałam zamek wszedł z impetem do mojego mieszkania. Już na wejściu chciał mi się pochwalić swoim nowym cackiem. Ze słowami magika "Taaadaaa!" zamachnął się demonstrując swój nabytek. W pewnym momencie pociemniało mi w jednym oku, a następnie poczułam piekący ból w górnej części policzka. Tak. Zostałam znokautowana przez tego bezmózga. Stałam zgięta w pół i trzymałam się za bolącą część ciała przez pewien czas. Oprócz swojego oddechu nie słyszałam nic, więc pomyślałam, że Kłos się wystraszył i uciekł. Jednak, po wyprostowaniu dostrzegłam przerażonego i lekko bladego wielkoluda. Pod palcami czułam, że obrażenie zaczyna lekko puchnąć.
Karol rzucił się w moim kierunku z przeprosinami:
-O rany! Karolcia wybacz! Przepraszam, nie chciałem! Bardzo cię boli? Jakie kretyn ze mnie! Wybacz! To niechcący!-przez to swoje kajanie nie dał mi dojść do słowa.
-Nie, praktycznie nic mi nie jest.-mój ton głosu chyba nie do końca go przekonał, a pulsowanie uderzenia wcale nie pomagało mi w ukrywaniu lekkiego drżenia głosu.
    Poszliśmy do kuchni. Mój oprawca kazał mi usiąść na krześle i począł penetrować moją zamrażarkę. Po kwadransie trzymanie mrożonki przy oku i wysłuchiwaniu przeprosin siatkarza oraz uspakajaniu go, że nic mi nie jest i bez lekarza się obejdzie, poszłam sprawdzić do lustra obrażenia. Spodziewałam się zobaczyć niegroźne zaczerwienienie. Niestety, lekko się przeliczyłam, Pod okiem miałam prawie fioletowego sińca. Wyglądało to jakby ktoś mnie specjalnie sprał. to co zobaczyłam wytrąciło mnie z równowagi. Byłam wkurzona za bezmyślność chłopaka. Co ja gadam? Byłam wściekła.
-Karol! Kurwa mać! Co to ma być?! Czy ty widziałeś jak to wygląda?!-zaczęłam wyładowywać swoją agresję krzykiem. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni. Gdy do niej weszłam klubowa "6" szybko się podniosła.
-Wybacz mi. Ale nie wygląda to tak źle przecież...
-Nie wygląda? Naprawdę? Czy ty wiesz, że dzisiaj mam pierwsze zajęcia fitness? I ja mam się tam tak pokazać?
-Nie przesadzaj, przecież wyglądasz świetnie. Nikt na pewno nie zauważy.
-Kłos! Ani mnie nie denerwuj.
    W jednej chwili opadłam bezsilnie na krzesło. Chłopak usiadł naprzeciw mnie nie patrząc na mnie. Przez dziesięć minut siedzieliśmy w milczeniu. W jednej chwili runął mój cały plan na życie tutaj. Przecież nie pokażę się taka w pracy, a jeśli zawalę pierwszego dnia to na pewno nie dostanę tego zatrudnienia. Wzięłam do ręki telefon i poczęłam szukać w kontaktach numeru mojego niedoszłego szefa.
-Co ty robisz?-zapytał zdziwiony mój towarzysz.
-Jak to co? Dzwonię, żeby powiedzieć im, że nie przyjdę.-odparłam zirytowana.
-Nie rób tego!-w jednej chwili Karol wyrwał mi telefon z dłoni.
-Ale tu nawet dobry puder nie pomoże.-warknęłam.
-Tak! Właśnie! Puder! Puder!-zachowywał się jak Archimedes, który wyskoczył z wanny ze słowami "Eureka!". Nic z tego nie rozumiałam.
    Kłos wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął do kogoś dzwonić.
-Cześć, słuchaj mam ważną sprawę.... No inaczej bym nie dzwonił.... Moja znajoma potrzebuje makijażu, który zakryje okropnego siniaka.... Sęk w tym, że jesteś potrzebna od zaraz... No nie krzycz na mnie! Też nie wiedziałem, że będziesz mi potrzebna... Wielkie dzięki. Jestem za piętnaście minut.
    Wkurzał mnie coraz bardziej. Co on sobie wyobraża?
-Tutaj nic nie pomoże. Nie potrzebnie fatygujesz tutaj tą dziewczynę. Najlepiej już sobie idź.
-Głowa do góry. Wszystko będzie dobrze. Kiedy masz te zajęcia?-zapytał zakładając kurtkę.
-Za dwie godziny-odparłam patrząc na zegar ścienny.
-Nic się nie martw. Zaraz będę z odsieczą.
    Po tych słowach usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Poszłam jeszcze raz obejrzeć obrażenia i na wszelki wypadek spakować torbę treningową. Może ta dziewczyna będzie wiedziała co zrobić.

    Po dwudziestu minutach usłyszałam ponowne trzaśnięcie drzwi. Wyszłam przywitać moje wybawienie z tej beznadziejnej sytuacji. Gdy zobaczyłam kto ma mi pomóc stanęłam jak wryta.Oto w  moim mieszkaniu była, nie kto inny jak Aleksandra Dudzicka. Blondynka miała rozstrzepanego koka, w którym wyglądała i tak bardzo elegancko. Na jej delikatnej twarzy widniał delikatny, ale staranny makijaż.Ubrana była w niebieskich spodniach, biały top, bez żadnego nadruku i ślicznych, czarnych botkach. Na ramiona narzuciła czarny żakiet.Prezentowała się idealnie. Przytaszczyła ze sobą jakąś wielką, czerwoną torbę.
    Zlustrowała mnie wzrokiem, który dłużej zatrzymał się na moim oku.
-Ranyyyyy. Karol, Mówiłeś, że nie jest tak źle. Tylko spójrz co ty jej zrobiłeś.
-Też cię miło widzieć Olu.-uśmiechnęłam się do niej słodko.-Ty, niezdaro.-zwróciłam się do chłopaka.- Zrób nam herbaty. A ciebie zapraszam w moje skromne progi.
    Blondynka rozłożyła swoje studio na stoliku w moim pokoju. Swoją droga miała dość pokaźną kolekcję jakichś mazideł. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu kosmetyków na rsz. Dziewczyna poruszała się z gracją i naturalną swobodą.
-Usiądź sobie wygodnie. Zaraz postaramy się coś temu zaradzić.- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
-Jeśli uda ci się cokolwiek z tym zrobić będę ci naprawdę wdzięczna.- poprosiłam blondynkę.
-Spokojnie. Nie takie przypadki mi się przytrafiały-podeszła do mnie z jakąś paletką w ręce.
-Pracujesz jako makijażystka?
-Nie. Na co dzień studiuję ekonomię.-znowu posłała mi szczery uśmiech. Sięgnęła po następne mazidła i ze skupieniem nachyliła się nade mną.-bardzo interesuję się makijażem. Założyłam nawet własnego bloga i nie chcę się chwalić, ale mam już nawet kilku sponsorów.
-Nieźle.- Czym można być jeszcze bardziej idealnym? A no tak, Zabrakło jej przyzwoitości, aby być z jednym facetem.
    Przez chwilę pracowała w milczeniu. Jednak, z minuty na minutę wyrabiałam sobie coraz lepsze zdanie o tej dziewczynie. Po pół godzinie plotkowałyśmy tak, jakbyśmy się znały od lat. Głównie śmiałyśmy się niezdarności Karola, który po dłuższym wysłuchiwaniu narzekań miał dość i poszedł do kuchni. W pewnej chwili zrobiło mi się głupio, że tak źle osądziłam tą dziewczynę. Nie wiem przecież co dokładnie wydarzyło się między nią a siatkarzem.
-Słuchaj Ola, strasznie mi głupio za to nasze pierwsze spotkanie. Nie powinnam się wtrącać. Pewnie wiesz, że nie jestem z Karolem, a to była tylko podpucha.
    Blondynka patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę i się uśmiechnęła:
-Nic się nie stało. Dzięki tobie zrozumiałam kilka ważnych spraw. To co było między mną i Karolem już dawno się wypaliło. - śmignęła mi pędzlem jeszcze po policzku- No i gotowe!
    Spojrzałam w lustro. Aby zobaczyć sińca trzeba by się porządnie przypatrzyć. Dudzicka popsikała mi to jeszcze jakimś lakierem utwardzającym i zawołała sprawcę całego zdarzenia.
    -Jesteś wielka!-wyściskałam blondynkę.
-Jeśli chcesz to cę nauczę jak zrobić sobie taki makijaż, którym bez problemu zakryjesz taki defekt.
-Jasne, ale teraz mam zajęcia. A miałabyś może czas jutro?
-No pewnie, tak z rana?-zapytała z serdecznym uśmiechem.
-Jasne, mnie pasuje każdy termin.-pomyślałam, że to może by początek nowej, dobrej znajomości.-A może chcesz iść ze mną na fitness?
-W sumie to czemu nie? Do tej siłowni co chodzą skrzaty?
-Tak, tak. No chodź będzie fajnie.
    Blondynka nie dała się długo namawiać. Zażądałyśmy od Karola aby nas podrzucił na siłownię i po strój do ćwiczeń Oli. Gdy wychodziliśmy we trójkę z mojego mieszkania poczułam lekki skurcz stresu w żołądku. Byłam bardzo zestresowana. Nigdy czegoś takiego nie robiłam, ale jak to mówią "Do odważnych świat należy!". Czułam, że uda mi się. Musiało się udać.....


***********************************************************

Dziękuję za uwagę! Oddaję Wam rozdział w Wasze ręce. Przepraszam za długi odstęp czasowy, ale wiecie..... brak weny i te sprawy. Postaram się być bardziej  punktualna. Zapraszam do komentowania. ;)
P.S Przepraszam, że taki krótki, następnym razem będzie więcej. :D

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka